Nie wiemy, jak wyglądał proces myślowy sędziego, ale z jakiegoś powodu wydawało mu się, że wydzwanianie do obcego mężczyzny po alkoholu należy do jego obowiązków. O sprawie napisała wrocławska "Gazeta Wyborcza".
Pijackie telefony w godzinach wieczorno-nocnych mają długą historię krindżu. Pół biedy, jeśli chodzi o dzwonienie do eks i zamawianie frytek o czwartej rano. Sędzia z Wrocławia wkroczył na nowy etap telefonicznych niezręczności – zaczął grozić mężczyźnie, po czym przyznał, że w sumie to jest pijany, a gdy ten spytał, czy dzwonienie pod wpływem to typowa procedura sądu, Kliś się oburzył i zmienił zdanie, bo jednak yyy, wcale nie jest pijany, co to w ogóle za zarzuty?!
Background tej dramy, w skrócie, prezentuje się tak: biegła sądowa poprosiła sędziego o poradę w sprawie konfliktu z mężczyzną, który, jak twierdzi, stalkuje ją i zastrasza. Dlatego Kliś postanowił wziąć sprawy w swoje nietrzeźwe ręce. I wyszło raczej słabo.
Mężczyzna nagrał rozmowę z sędzią i po prostu ją zacytujemy, bo bardziej niezręczna jest chyba tylko próba telefonicznego zamówienia pizzy hawajskiej:
– Ale pan mnie straszy w tym momencie – zauważa mężczyzna.
– I to poważny panie ktoś – chwali się sędzia. - Niech pan sobie [wejdzie] na stronę Sądu Okręgowego, Prezes Sądu Okręgowego w Jeleniej Górze odpowiedzialny za 150 biegłych. (...) Proszę sobie to zapisać, wejść sobie na stronę i jeszcze raz sobie to powtórzyć.
Mężczyzna zapytał sędziego, czy ten jest pijany.
– Yyyy, dobrze, yyyy jestem pijany. Wie pan co, powiem tak, yyyy, będzie pan miał niestety problem – duka sędzia, przyznając, że „ma obowiązek reagować”.
Na co jego rozmówca próbował dowiedzieć się, czy sędzia „czyni to zawsze po godz. 19, na dodatek jeszcze, jak słyszę, po kilku głębszych”.
- Yyyy, wie pan co, ale tak, proszę mnie nie obrażać, bo za chwilę pan będzie miał problemy, czy mam powiększyć, czy pomniejszyć.
– Pan wcześniej przyznał, że jest pan pijany.
– To będzie miał pan dodatkowy problem – kwituje sędzia. – Koniec kropka. Do wi-dze-nia.
Króciutko!
Warto podkreślić, że na pijackich telefonach się nie skończyło. Sędzia popisał się również nadzwyczajną umiejętnością popełnienia wielu SMS-owych literówek.
Na szczęście ostatecznie okazał się miłym gościem i możemy zapomnieć o sprawie, bo życzył mężczyźnie „dodrejnocy”.
I my życzymy mu dodregodnia. Bo po takiej akcji o taki raczej trudno.
To jest ASZdziennik, ale to prawda.