
Przypomnijmy, że dron używany podczas działań operacyjnych w okolicach Makowa Mazowieckiego nagle zniknął policjantom z radarów. Historia ma jednak szczęśliwy finał, bo po kilku dniach odnalazł się wśród wilczego stada.
Dron powoli uczy się wyć i poznaje swoje miejsce w hierarchii stada. Dzięki noktowizorom doskonale widzi w ciemności, więc szybko przystosował się do nocnego trybu życia całego stada. Maszyna jest wege i odżywia swoje baterie tylko promieniami słońca, ale wilkom to nie przeszkadza.
Czy bezzałogowiec powróci do służby w policji? – To nie dla mnie – mówi nam dron Alfa. – Tam nie czeka na mnie nic poza asystą w wystawianiu mandatów. A tutaj mam szansę na awans w stadzie. Zbudowałem sobie też bardzo dobre relacje z żubrami i nie chciałbym tego stracić.
– Chociaż wartość urządzenia jest znaczna, to jego obecność wśród dzikiej przyrody dostarcza nam unikalnych informacji, których wcześniej nie dało się pozyskać. Nie wiedzieliśmy na przykład, że wilki nie korzystają z granatników – tłumaczy rzecznik podlaskiej policji, Tomek Owczarek. – Oprócz tego boimy się, że znowu nam ucieknie. I wtedy szukaj drona w polu. Mimo tego incydentu policja będzie rozwijała swój program bezzałogowców. – Wygląda na to, że dron-wilk znalazł swoje prawdziwe powołanie. Jesteśmy pewni, że kolejne urządzenia będą wierne jak psy – komentuje inspektor Mariusz Gadżet, odpowiedzialny za technologiczne innowacje w podlaskiej policji. – Jeśli chodzi o Alfę to mam nadzieję, że jest szczęśliwy. W końcu to pierwszy dron tańczący z wilkami. To jest ASZdziennik. Wszystkie cytaty i wydarzenia zostały zmyślone.