
Kleszcze przenoszą groźne dla zdrowia bakterie i wirusy wywołujące boreliozę i kleszczowe zapalenie mózgu. Dlatego naukowcy podjęli walkę. I chyba ją wygrali.
Do tej pory niewielkie kleszcze czaiły się na ludzi na źdźbłach trawy lub spodzie liści. Łatwo było stać się ich ofiarą, bo jak walczyć z praktycznie niewidzialnym wrogiem? Z pomocą przyszła nauka.
Biolodzy z olsztyńskiego UWM przez ostatnie 10 lat zostawiali w lasach Warmii pojemniki ze zwierzęcą krwią z dodatkiem somatotropiny, czyli hormonem wzrostu. Na rezultaty nie trzeba było długo czekać.
Powiększone i lepiej widoczne kleszcze przeniosły się ze ździebeł trawy i liści do prymitywnych szałasów w osadach obronnych. Nie atakują już z zaskoczenia, bo ich galop łatwo usłyszeć już z daleka: każdy zdąży napisać pożegnalnego SMS-a do rodziny lub podjąć próbę ucieczki do auta, o ile one nie będą tam pierwsze.
Jak uchronić się przed nowymi kleszczami?
Naukowcy zapewniają, że dzięki lepszej widoczności kleszczy ludzie będą bardziej wyczuleni na grożące im niebezpieczeństwo.
Proszą jedynie, by nie zbliżać się do zamku we Fromborku, który został anektowany przez brygadę kleszczy Wielkiego Krwiossaka Yh'mnoghulgrzewa.
To jest ASZdziennik. Wszystkie cytaty i wydarzenia zostały zmyślone.