logo
Fot. Twitter/Klub Jagielloński/123rf.com
Reklama.

TUTAJ można przeczytać oryginalny tekst "Czy w kulturze terapeutycznej każdy powinien chodzić na terapię?" opublikowany na stronie Klubu Jagiellońskiego.

A tak wygląda dowód na to, że autor tekstu ma rację, jeżeli chodzi o dbanie o swoje zdrowie. Okładanie złamanej nogi gipsem bywa dla nastolatków najłatwiejszym sposobem na wyróżnienie się z tłumu i manifestację swojej inności.

"Pęknięcia górnych i dolnych kończyn, osteoporoza i próby rozchodzenia złamań są prawdziwą plagą wśród młodych Polaków. Niepokojącą skalę kryzysu zdrowia fizycznego pokazują kolejne badania społeczne.

Równocześnie żyjemy w kulturze ortopedycznej, która zachęca do wyolbrzymiania urazów kości, a także traktowania złamań z przemieszczeniem i osobistych uszczerbków na zdrowiu jak prawdy objawionej.

To dla niektórych nastolatków i młodych dorosłych najłatwiejsze sposoby, aby zamanifestować swoją wyjątkowość i wyróżnić się z tłumu rówieśników. W czasie gdy narcystyczni atencjusze przyciągają naszą uwagę, osoby naprawdę chore cierpią w ciszy.

Młode osoby w okresie dojrzewania są w stanie zrobić wiele, aby zwrócić na siebie uwagę i pokazać, jak bardzo są wyjątkowe. Czasem najłatwiejszym sposobem jest potknięcie się na schodach, wypadek na rowerze lub wtargnięcie pod auto na przejściu dla pieszych, byle tylko być potrąconym. To po prostu chęć skupienia na sobie uwagi dorosłych lub rówieśników. Przyczyną takiego zachowania może być nieuwaga, równie dobrze jednak może nią być młodzieńcza forma narcyzmu. Nie pomożemy młodym osobom, gdy uwierzymy w każdą diagnozę złamania otwartego, którą sami sobie postawią.

Kultura daje nastolatkom narzędzia, aby nie mówili, że "Wszystko w porządku, do wesela się zagoi", ale "Pomocy, widzę swoją kość, Boże, ile krwi, niech ktoś zadzwoni po karetkę" lub "nie czuję nóg, dlaczego ja nie czuję nóg?!".

Do statusowych manifestacji słyszanych w wielkich miastach typu "jeżdżę na rowerze" lub "uprawiam sport" powoli dołącza "mam problemy ze stawami, bolą mnie kości". Tak, jak gdyby dbanie o swoje zdrowie było magiczną różdżką, która rozwiąże wszystkie problemy i dzięki której przestaniemy być zwykłymi "mugolami".

Pamiętam, jak na lekcjach WF-u wielokrotnie tłukło się nam do głowy, żeby nie dzwonić bez powodu po karetkę, gdy zerwiemy sobie ścięgno lub nasze kolano zegnie się w stronę, w którą nie powinno. W trakcie, gdy dla żartu wybieramy numer na pogotowie z powodu byle kości, która przebiła się przez skórę, ktoś może stracić życie, bo nie będzie mógł dodzwonić się wtedy po pomoc. Sądzę, że uboczny skutek kultury ortopedycznej może być podobny. Atencjusze oblegają gabinety ortopedyczne, a do prawdziwie chorych nie potrafimy dotrzeć z powodu niewystarczającej liczby specjalistów i marnego systemu prewencji. Nie chcę zniechęcać do wybrania się do specjalisty, jeśli ktoś czuje, że taka pomoc jest mu naprawdę potrzebna. Pęknięcia kości to poważny problem społeczny i nierzadko śmiertelne przypadki, ale moda na złamania również może przynosić opłakane skutki, na przykład odciągać uwagę od chorych, którzy ze swoimi złamaniami cierpią w ciszy."

To jest ASZdziennik, ale tekst został oparty na artykule opublikowanym na stronie Klubu Jagiellońskiego.