Przesyłka została wysłana pod koniec zeszłego roku do Mazowieckiego Urzędu Celno-Skarbowego. Jak podaje "Gazeta Wyborcza": osoby, które odebrały kopertę, znalazły w niej kilkanaście prezerwatyw oraz "nieznaną substancję", która później okazała się męskim nasieniem. O sprawie przesyłki poinformowano policję i sanepid.
Nadawczynią paczki ma być znana influencerka, wobec której prowadzone są dwa dochodzenia dotyczące jej nieudokumentowanych dochodów. Skarbówka nie chce jednak zdradzać, o kogo chodzi.
"GW" informuje jednak, że w warszawskiej sprawie chodzi o kwotę powyżej 1 mln euro. Dlatego kobieta postanowiła tłumaczyć się tym, że pieniądze zdobyła przez usługi seksualne, jako że te nie podlegają opodatkowaniu.
W celu udowodnienia swojej racji kobieta wysłała też do urzędu swój cennik – 50 tys. złotych za seksualną sesję oraz zaproszenie pracowników skarbówki do Dubaju, gdzie również oferuje swoje usługi.
Nie wiemy, czy ktoś z warszawskiego urzędu skusi się na taką podróż, tym bardziej że ma tam panować przeświadczenie o złej woli podatniczki.
Warto jednak dodać, że przesłana przez nią paczka została zniszczona po przeprowadzeniu badań. Kobieta straciła więc jeden z ważnych dowodów swojego osobliwego alibi.
To jest ASZdziennik, ale to prawda.