Jak opisuje pracownica lecznicy, mężczyzna był przeszczęśliwy i przechwalał się odwagą swoich piesków.
Co więcej, wszystkiemu przyglądała się jego 3-letnia córka. Z pewnością doceni, że zamiast podziwiać wróżki, czarodziejki, brokat i wesoło hasającego Bambi, od dziś w głowie ma ujadanie piesków i ich poharatane ciała w wyniku krwawej wojny z gigantycznym knurem.
Pracownikom gabinetu udało się uratować psiaki. Co na to właściciel?
– Mówił, że jak psy wyzdrowieją, to na następną „akcję” kupuje sobie „klamkę” albo owczarka środkowoazjatyckiego – relacjonuje Lidia.
Jeden z piesków trafił do lecznicy po raz drugi w ciągu zaledwie dwóch tygodni. Najwyraźniej, pomimo cenionej przez właściciela odwagi, piesek okaleczony przez znacznie większe i cięższe zwierzę okazał się zbędnym balastem. Dlatego mężczyzna zażyczył sobie eutanazji zwierzęcia, bo „nie ma kasy na jego leczenie”.
– Odmówił zapłacenia za leczenie i stwierdził, że jak lekarze nie chcą jej uśpić, to niech ją zawożą do schronu – opisuje techniczka weterynarii.
Obecnie piesek znajduje się w szpitalu. Co z nim dalej? Nie wiadomo. Wiadomo za to, że jest słodki, straumatyzowany i potrzebuje ciągłej opieki.
O mężczyźnie wiadomo natomiast, że jest okrutnym chorym po*ebem, który nie powinien nawet zbliżać się do zwierząt.
To jest ASZdziennik, ale to prawda.