
Tajemnicza księga od lat spędza sen z powiek botanikom i lingwistom. Napisana jest językiem, którego nie mogli rozszyfrować najlepsi specjaliści naukowcy na świecie. Nie powiodła się też identyfikacja roślin narysowanych w manuskrypcie. Aż do teraz.
Zdaniem pani Marzeny, miłośniczki kwiatów doniczkowych z Olsztyna, dokument napisany jest językiem roślin. Odkrywczyni twierdzi, że odnalazła w manuskrypcie słowa, których często używają jej zamiokulkasy i paprocie - czytamy w artykule "Science".
- Rozmawiamy ze sobą codziennie, to moi mali zieloni terapeuci - opowiada pani Marzena, wskazując na pokój pełen monster, skrzydłokwiatów i sansewierii. - Od 5 lat porównywałam ich opowieści o tym, jak minął im dzień, z tekstami w manuskrypcie Wojnicza. Okazało się, że rośliny nadal używają tych samych słów, co 600 lat temu.
Zdaniem pani Marzeny, ryciny w botanicznej części manuskryptu Wojnicza to fantastyczne hybrydy, które są marzeniem każdej rośliniary.
Na kartach księgi pani Marzena rozpoznała m.in. archetypowe połączenie epinepreum z filodendronem, które według legendy pogodzić ma zwaśnione fanki kwiatów doniczkowych i zażegnać spory na tle odróżnienia jednej rośliny od drugiej.
Teksty z manuskryptu to zaś - twierdzi pani Marzena - spisane przez jej poprzedniczkę fantastyczne opowieści o niewiarygodnych wyprzedażach ziemi kwiatowej, pazurków, motyk i spulchniaczy do gleby, i o bajkowych posiadłościach z ogromnymi balkonami, na których mieszczą się dziesiątki, jeśli nie setki, donic.
Pani Marzena zapowiada, że po rozszyfrowaniu manuskryptu Wojnicza nie zamierza spocząć na laurach. Jej następnym krokiem jest naukowe rozwikłanie tajemnicy słynnego kamienia roślinozoficznego. Będzie szukać metody zamiany złota w pieniążki.
To jest ASZdziennik. Wszystkie cytaty i wydarzenia zostały zmyślone.