Szczególną uwagę w całej rozmowie przykuwa temat używania przemocy wobec dzieci. Z wypowiedzi Mentzena można odnieść wrażenie, że ludzkość jeszcze nie wynalazła lepszego sposobu wychowawczego, niż przysłowiowy "klaps w pupę".
– Czy gdybym uderzył pana otwartą ręką w twarz, to doznałby pan uszczerbku na zdrowiu i nadmiernego cierpienia? – pyta dziennikarz Mentznena. – To możliwe – odpowiada polityk.
Poniżej fragment tej rozmowy.
Pytam, bo w projekcie nowelizacji kodeksu rodzinnego i opiekuńczego zaproponował pan, by rodzice mogli stosować wobec dzieci lekkie kary cielesne, które nie powodują uszczerbku na zdrowiu i nadmiernego cierpienia. I zastanawiam się jakie to kary.
Na przykład danie klapsa w tyłek.
A gdyby ręka się omsknęła i klaps byłby w nerkę?
To sąd musiałby rozstrzygnąć.
Chciałby pan, by sądy rozstrzygały, jakie klapsy są dopuszczalne?
Chciałbym, by normalne było, że rodzic może dać dziecku klapsa.
I taki klaps nie może wywołać cierpienia psychicznego u dziecka?
Co do zasady klaps ma dyscyplinować, więc musi być nieprzyjemny. Z badań wynika, że dzieci, które dostają klapsy, mają mniej problemów niż te, które w ogóle nie są karane.
Z jakich badań to wynika?
Nie pamiętam teraz. Musiałbym sprawdzić.
Co ciekawe, w tej samej rozmowie polityk zgodził się, że kobiety, które zdecydowałyby się na aborcję, powinny podlegać karze więzienia. – Jeśli wprowadzamy jakikolwiek zakaz, za którym nie idą sankcję, to wtedy zakaz staje się fikcyjny – tłumaczył Mentzen. Mowa tu o 10 latach pozbawienia wolności.
No i ma to sens. Nie można przecież bić dzieci, które nie przyjdą na świat.
To jest ASZdziennik, ale to prawda.