
Podczas jednego dnia pracy Dobrochna odwiedza nawet sto kwiatów. W przeciwieństwie do roszczeniowych obiboków z pokolenia Z, nawet nie marzy o urlopie. Nie mówiąc już o takich fanaberiach jak praca (czyli obijanie się) z domu.
Dla Dobrochny nie istnieje coś takiego jak "nadmiar obowiązków". Dobrochna zapyla rośliny, zbiera nektar, produkuje miód, pyłek, propolis i wosk. Ma młode larwy, ale nie leniuchuje na urlopie macierzyńskim, bo potrafi pogodzić obowiązki matki z pracą. Wystarczy chcieć.
Dobrochna w poszukiwaniu kwiatka do zapylenia może oddalić się od ula nawet o 5 kilometrów i nawet nie pyta o pracę zdalną. Nie rości sobie też prawa do wolnych weekendów, do dodatków za podróże służbowe, nagród czy premii, sama zapewnia sobie narzędzia do pracy.
Pszczoła wie, że żeby coś mieć, trzeba na to zapracować i zasłużyć. Podwyżka? Nawet słowem nigdy się nie zająknęła. Nie płacze i nie marudzi pszczelarzom, że nie stać jej na czynsz, jak płatki śniegu urodzone po roku 2000. W przeciwieństwie do dzisiejszych 20-latków, nie rozpacza na TikToku, że jej ciężko, i co ważne, nie ulega tej okropnej modzie na depresję.
Dobrochna przy tym trybie pożyje jeszcze od 4 do 6 tygodni. I jakoś jej to nie przeszkadza, jak tym obibokom z pokolenia Z. Wie, że poprzednie pokolenia miały ciężej,
A na jej miejsce są tysiące chętnych.
To jest ASZdziennik, ale to prawda.