Wszyscy wiemy, że czasami znajomi na imprezach bywają uciążliwi. Ktoś rozleje wino na nową kanapę, inny przejmie Spotify i włącza stare piosenki z dzieciństwa, a kolejny terroryzuje nas grą w planszówki. Na szczęście są na to sposoby.
O wzorowej postawie policjantki napisała rzeszowska "Gazeta Wyborcza". Podczas głośnej imprezy, na którą zaprosiły ją koleżanki, policjantka poprosiła uczestników imprezy o dowody osobiste, a gdy znajomi nie chcieli współpracować, na miejsce wezwała policję. Z relacji wynika, że dyspozytor myślał, że to żart.
Policjantka nie widziała jednak nic zabawnego w łamaniu ciszy nocnej przez swoich znajomych. Patrol rzeczywiście przyjechał, a po zbadaniu policjantki alkomatem okazało się, że jednak nie ma co dalej drążyć tematu.
– Interweniujący policjanci ustalili, iż jedną z zastanych w mieszkaniu osób była funkcjonariuszka Komendy Policji w Kolbuszowej, która znajdowała się w czasie wolnym od służby. Z ustaleń interweniujących policjantów wynikało, że kobieta chciała uciszyć przebywające w mieszkaniu osoby, ponieważ uznała, że zachowują się za głośno i mogły zakłócać spokój i spoczynek innym osobom – czytamy w oświadczeniu rzeszowskiej policji.
Policjanci postanowili, że nie będzie interwencji, a policjantkę odwiózł do domu. W sprawie prowadzone jest postępowanie wyjaśniające dotyczące naruszenia dyscypliny służbowej.
Całkowicie rozumiemy tę policjantkę. Imprezy czasami potrafią przeciągnąć się do skandalicznych godzin, często trudno wyjść niepostrzeżenie, a dobra wymówka zawsze się przydaje. Jednocześnie cieszymy się, że nie miała przy sobie granatnika.
To jest ASZdziennik, ale to prawda.