
O tym, że osoby po rozwodzie nie powinny mieć tak wybujałych oczekiwań wobec swojego życia prywatnego, przypomniał w rozmowie z PAP kanonista i oficjał sądu biskupiego w Płocku, ks. prof. Jan Krajczyński.
Rozmowa dotyczyła ludzi, którzy po rozstaniu próbują znaleźć sobie nowych partnerów.
– Zawarcie nowego związku powiększa jeszcze bardziej ciężar rozbicia, stawia bowiem małżonka, który żyje w takim nowym związku, w sytuacji publicznego i trwałego cudzołóstwa – ogłosił Krajczyński. – Tym samym, mamy w tym przypadku niejako podwójne źródło stanu grzechu ciężkiego: pierwszym jest rozbicie małżeństwa, drugim usiłowanie zawarcia nowego związku i trwanie w publicznym grzechu przeciwko czystości.
Nie chodzi jednak tylko o nowy związek i miłość fizyczną.
Krajczyński dodaje, że "publiczne cudzołóstwo i zgorszenie" zachodzi także wtedy, gdy pary żyją w tzw. białym małżeństwie, tj. nie obcują ze sobą fizycznie. Zdaniem eksperta, jedynym ratunkiem przed piekłem jest "życie w całkowitej wstrzemięźliwości". Tylko wtedy można dostąpić pojednania z Bogiem, który najwyraźniej nie może patrzeć, jak pary żyjące bez ślubu uprawiają seks.
Bo jak się okazuje, Bogu zależy na cierpieniu i samotności ludzi tak bardzo, że nie chce mieć z rozwodnikami nic wspólnego.
– Osoby porzucone, dopóki żyją w samotności, jak najbardziej mogą korzystać z sakramentów Kościoła, o ile posiadają stosowną dyspozycję – opowiada ksiądz. – Jeśli osoby te wstąpiły w nowy związek, znajdują się w sytuacji, która obiektywnie wykracza przeciw prawu Bożemu, i nie mogą przystępować do Komunii świętej tak długo, jak długo trwa ta sytuacja. Ekspert Kościoła podkreśla także, że "rozwód cywilny ma charakter niemoralny i jest grzechem ciężkim, ponieważ przez rozwód rozwiązuje się to, co Bóg złączył".
Kto zatem może wyrazić zgodę na to, by po rozwodzie ułożyć sobie życie na nowo? Tylko Bóg, ale to już chyba po śmierci.
To jest ASZdziennik, ale to prawda.