
Szesnastoletnia Mamuśka pochodziła z czeskiego ogrodu zoologicznego w mieście Dvůr Králové, gdzie spędziła pierwszy rok życia. Następnie przyjechała do stołecznego zoo, by podbić serca gości, opiekunów i pobratymców.
Według relacji opiekunów Mamuśka żyła pełnią życia i nie dawała sobie wejść na głowę innym surykatkom. Jesteśmy pewni, że gdziekolwiek teraz jest, dobrze się bawi.
Warszawa powinna zastanowić się nad zwołaniem specjalnej sesji Rady Miasta, gdzie można by zastanowić się nad sposobami uczczenia tego wyjątkowego ssaka.
Dobrym wydaje się ustanowienie Dnia Surykatki, który byłby obchodzony dwudziestego trzeciego lutego każdego roku. Połączenie Koncertu Pamięci Mamuśki i warsztatów edukacyjnych dla dzieci byłoby czymś pięknym.
Bo Mamuśka bardzo kochała dzieci, a dzieci kochały ją.
To ASZdziennik, ale to niestety prawda.