Polityk zdążył zasłynąć jako kontroler jakości, który zapowiada swoje wizyty, a potem zapomina o sprawie, tak jak zrobił to z przygotowanymi dla niego materiałami, które czekają w Zakładzie Komunalnym od 10 miesięcy.
Tym razem postanowił zjawić się na zapowiedzianej kontroli, gdzie czekała na niego Katarzyna Oborska-Marciniak uzbrojona w niebezpieczny przedmioty transferujący grzech – kolorowe cymbałki.
Kowalski od razu wyczuł, co się święci i mając w pamięci wyklętego sylwestra, czym prędzej odwrócił się od podejrzanego artefaktu i czmychnął z gabinetu niczym spłoszona przez gang kun wiewiórka.
Nie przyjął nawet czapki, która była pierwszym darem dla posła, zaoferowanym chwilę przed zdradzeniem prawdziwych zamiarów, a więc ultimate super gun w postaci naładowanych kolorami cymbałków.
– Za nasze pieniądze kupiliście? – zakpił polityk, nieświadomy, że czapka to tylko odwrócenie uwagi od prawdziwej broni, która podziała na niego jak płachta na byka.
Niewykluczone, że ów niefortunny podarunek doprowadzi w języku i przekształcenia porównania w coś bardziej przystającego do czasów. Działanie „jak płachta na byka” może zmienić się w „działanie jak cymbałki na Kowalskiego”.
To jest ASZdziennik, ale to prawda.