Prawie wszyscy zapomnieli już o występie Black Eyed Peas podczas „Sylwestra Marzeń z Dwójką”, a nawet o tym, że w ogóle istnieje coś takiego, jak sylwester. Okazało się, że pamięta o tym jedna osoba na świecie i jest nią Wojciech Cejrowski, który wciąż żywo analizuje zawartość grzechu w kawałku materiału.
Reklama.
Podobają Ci się moje artykuły? Możesz zostawić napiwek
Teraz możesz docenić pracę dziennikarzy i dziennikarek. Cała kwota trafi do nich. Wraz z napiwkiem możesz przekazać też krótką wiadomość.
Jak zapewnia w programie „Antysystem”, sam feralnego występu nie widział, ale może się domyślać, jak wielkie szkody w widzach wywołał ów grzeszny performance. Być może nie zaszkodziłoby mu jednak łypanie na ekran jednym okiem, bo najwyraźniej nie może poradzić sobie z sylwestrowym FOMO. Jest już połowa stycznia, a Cejrowski nadal żyje imprezą, w której nawet nie uczestniczył.
– Jeżeli w pięknych ktoś promuje jakiś grzech, to jest to znak szatana, bo szatan propaguje grzechy. To był znak szatański w mojej ocenie rzymskiego katolika starego chowu – wypowiada się Cejrowski.
Niestety nie wiadomo, jakie jest oficjalne stanowisko katolików nowego chowu.
– Już samo patrzenie na obrzędy satanistyczne jest grzechem, a Kościół mówi, żeby się nie przyglądać nawet z ciekawości – dodaje.
Wspomina też o jawnej niesprawiedliwości i bezczelnym cynizmie telewizji. Kiedy on spalił flagę UE na wizji, to odbyła się interwencja, a jak ktoś publicznie oddał cześć piekłu, to ogłoszono to jako artystyczną ekspresją. Zupełnie jakby palenie rzeczy i nawoływanie do nienawiści nie byłoby tym samym, co wspieranie uciskanych mniejszości. Dziwne.
Liczymy, że Cejrowski otrząśnie się z sylwestra i w końcu odniesie się do grzesznie kolorowych szat eksponowanych w całej Polsce podczas Orszaku Trzech Króli.