Fot. 123rf.com
REKLAMA

To jeden z wielkich sekretów branży turystycznej. Warto jednak wiedzieć, że łabędzie pozostawiane w pokojach hotelowych to najczęściej zwykłe atrapy.

Mało doświadczonych gości łatwo nabrać: nie zauważą różnicy miedzy śnieżnobiałym puchem a tanią imitacją z bawełny. - Zawsze przed wyjściem z pokoju rozsypujemy im kukurydzę i drobno pokrojoną marchewkę - mówi nam rodzina państwa Łapińskich, która bywa w hotelach najwyżej dwa razy w roku: na wakacje i ferie zimowe. - Nie jedzą, ale może po prostu nie lubią kukurydzy i marchewki.

Wystarczy jednak spędzić w hotelowych pokojach nieco więcej czasu, by nabrać uzasadnionych podejrzeń. Pani Patrycja, która często podróżuje służbowo, już po kilkunastu pobytach zauważyła, że coś jest nie tak. - Żaden nie zareagował na "cip cip" ani "taś taś" - przyznaje.

Jak tłumaczą nam eksperci rynku turystycznego, budżety Polaków na wyjazdy są coraz skromniejsze, więc branża hotelarska nie może bawić się w półśrodki i musi zapewniać gościom uczciwe warunki. Tylko wtedy klienci czują się docenieni i chętnie wynajmą pokój ponownie. Tę drogę wybrał jeden z hoteli pod Wrocławiem.

Łabędzie pozostawiane gościom w pokojach mają rozpiętość skrzydeł sięgającą nawet 1,5 metra, gęste pióra podbite puchem i okazałe dzioby. Zdaniem gości, wystarczy tylko raz znaleźć w posprzątanym pokoju prawdziwego łabędzia, a już nigdy więcej nikt nie zechce skorzystać z podróbki.

Hotel zapewnia, że gdy towarzystwo łabędzia się znudzi lub zacznie zachowywać się agresywnie, wystarczy pozostawić go na podłodze, a przy następnym sprzątaniu obsługa wymieni go na inne zwierzę.

To jest ASZdziennik. Wszystkie cytaty i wydarzenia zostały zmyślone.