logo
Fot. Wojciech Olkusnik/East News/123rf.com
Reklama.

"Psy i fajerwerki, czyli twój problem to tylko twój problem" - tłumaczy w tekście dla Salon24 Łukasz Warzecha, który najwyraźniej ma problem z zakazem fajerwerków, który planują wprowadzić kilka polskich miast.

Oto kilka najciekawszych fragmentów z felietonu Warzechy, w którym autor cierpliwie tłumaczy, dlaczego zwierzęta mogą cierpieć, jeżeli ktoś ma ochotę odpalić sobie petardę w Sylwestra.

1. "Lewica lubi walczyć z rzeczami, które sprawiają ludziom przyjemność, bo tak się nierzadko składa, że niosą one ze sobą pewne ryzyko".

Warzecha po raz kolejny demaskuje prawdziwe oblicze lewicy, której jednym z fundamentów jest psucie innym dobrej zabawy. Zwłaszcza jeżeli takie odpalanie fajerwerków powoduje stupor u zwierząt i niesie ryzyko utraty dłoni u ludzi. Pisał o tym już sam Karol Marks w "Kapitale" (rozdział "Proletariusze przeciw przyjemnościom").

2. "Ta walka z przyjemnościami właściwie zawsze odbywa się pod hasłami, z którymi większości ludzi trudno się spierać, bo są tak sformułowane, żeby sprzeciw wobec nich wywoływał u przeciętnego odbiorcy poczucie winy: ratowanie planety, ratowanie zwierząt, ratowanie przyrody, ratowanie zdrowia i tak dalej".

Obrzydlistwo. Ratowanie planety, przyrody, zdrowia, zwierząt... Czy coś takiego można nazwać jeszcze życiem, czy to już niewolnicza wegetacja?

3. "Na tym polega trik: uzasadnienie ma być tak szlachetne i wzniosłe, żeby każdego, kto się z daną propozycją nie zgadza, można było zacząć wytykać palcami jako nieczułego drania. A przecież większość nie chce być tak traktowana".

Większość może i nie chce, ale Łukasz Warzecha jest żywym dowodem na to, że niektórzy właśnie tego potrzebują.

4. "Jedną z tradycyjnych lewicowych obsesji jest ta dotycząca fajerwerków w Sylwestra. Głównym uzasadnieniem nie tylko apeli, żeby tej zabawy zaniechać, ale także o wprowadzenie całkowitego zakazu prywatnego używania fajerwerków, jest, że „cierpią zwierzęta” (...) Ale w dyskusjach mowa jest nie tylko o psach. Są też lamenty na temat kotów, ptaków (rzekomo ginących całymi stadami), wybudzających się ze snu zimowego jeży".

Czy naprawdę mamy uwierzyć, że WSZYSTKIE zwierzęta mogą cierpieć od wybuchów fajerwerków i petard, a niekiedy nawet tracić od nich zdrowie lub życie? Poza tym chyba nie będziemy przejmować się jeżami. Tak przynajmniej zdaje się sugerować Warzecha, który ostatniego jeża widział zapewne w czeskiej bajce o Kreciku. Jak im nie pasuje, niech uciekają w głąb lasu, gdzie ich miejsce.

Natomiast ptaki nie mogą masowo ginąć od sztucznych ogni, bo przecież Warzecha by to zauważył. Tak jak dostrzega, że nie ma żadnych zmian klimatycznych, bo 18 stopni Celsjusza w styczniu to absolutnie normalna sprawa.

5. "Zwierzęta domowe, owszem, w części boją się hałasu, lecz absolutnie nie wszystkie".

A nie, to luz.

6. "Nawet wśród psów reakcje są zróżnicowane. Niektóre chowają się do łazienki i trzęsą, a inne nie reagują wcale, a nawet wydają się skore do zabawy. Są rasy psów – przede wszystkim myśliwskie – które mają naturalne predyspozycje (wzmacniane czasem przez setki lat odpowiedniej hodowli) do odporności na huk".

Wasz pies, kot czy papuga boją się huku petard? Najwyraźniej ich przodkowie nie przykładali się za bardzo podczas polowań. Może trzeba byłoby je oswoić z wybuchami fajerwerków, strzelając przy nich z broni palnej. Dla ich własnego dobra.

7. "Jednak sprawa sporu o fajerwerki ma szerszy kontekst: to jeden z wielu przykładów szkodliwego i fałszywego podejścia o fatalnych konsekwencjach dla obywatelskiej wolności, w tym wolności słowa. Mówiąc najprościej, polega ono na upublicznieniu prywatnych problemów".

Nie wiecie, jak trafnie upublicznić swoje prywatne problemy? Weźcie przykład z Łukasza Warzechy.

8. "Inaczej mówiąc – rozwiązaniem czyjegoś prywatnego problemu ma być regulacja dotycząca każdego. Innym znakomitym tego przykładem jest nastawienie lewicy do sprzedaży alkoholu i wszelkie pomysły, zahaczające o prohibicję, których uzasadnieniem jest problem alkoholowy jakiejś części Polaków (oczywiście standardowo wyolbrzymiany)".

Jak wiadomo, jeszcze nikomu zaszkodziło jednoczesne picie alkoholu i puszczanie fajerwerków. Nie ma żadnych dowodów na to, że rozszarpane kończyny i oparzenia w sylwestrową noc nie wydarzyłyby się też samoistnie.

9. Faktycznie – da się żyć bez fajerwerków, alkoholu, prywatnych samochodów, naturalnych futer czy papierosów. Rzecz w tym, że jeżeli zakres naszych swobód miałaby wyznaczać arbitralnie z konieczności definiowana (przez kogo? Jakiś Narodowy Komitet ds. Zbędności?) zbędność lub niezbędność jakiegoś towaru czy aktywności – znaleźlibyśmy się na prostej drodze do totalitaryzmu".

Podobnie jest z koniecznością zapinania pasów bezpieczeństwa podczas jazdy samochodem lub zakazem spożywania podpałki jak czekolady. Jeżeli to nie jest prosta droga do totalitaryzmu, to już nie wiemy, co nią jest.

10. "Jeżeli zatem jakaś grupa ma problem, podstawową metodą jego rozwiązania nie może być ograniczanie swobody działania innym. Wracając do przykładu psów, które boją się hałasu: taki pies jest problemem jego właściciela".

Natomiast Warzecha i głoszone przez niego debilizmy są niestety problemem dla każdego, kto posiada elementarną godność i rozum człowieka.

To jest ASZdziennik, ale Łukasz Warzecha istnieje naprawdę.