Dziennikarz już dawno zasłynął ze swojego błyskotliwego poczucia humoru i umiejętności ostrego komentowania rzeczywistości.
W filmikach na Facebooku częstuje mężczyzn radami, w których w przekomiczny sposób diagnozuje potrzeby współczesnych kobiet. Jego puenta: kobiety najchętniej spotykałyby się z kimś atrakcyjnym i bogatym.
Ciechańskiemu wymsknęła się również przestroga, by nie umawiać się z kobietami, które publikują tylko zdjęcia od szyi w górę, bo mogą być… wielorybami. Tak przynajmniej sugeruje filmik nowoodkrytego komika.
Najnowsze wideo jest w pełni spójne z jego nienawistną narracją. W swoim filmiku nie stronił od obwiniania kobiet z nadwagą, zwieńczając to wszystko diagnozą, że osoby z otyłością są otyłe na własne życzenie i w związku z tym mamy prawo się z nich nabijać.
Nie pomyślał, że nikt poza nim nie ma ochoty się z nikogo nabijać i to nie on decyduje, z czego można się śmiać.
– Body positive to otyłe, grube baby, które się spasły i znalazły inne grube baby, które też się spasły i są zbyt leniwe, żeby coś z tym zrobić, więc się miziają: „Tak, tak, jesteśmy piękne, wszystko jest super” – tłumaczy przez nikogo niepytany Ciechański. – Body positive to rak dzisiejszych czasów, który przytuliły sobie leniwe, ulane świnie.
Dziennikarz, w tej całej krucjacie na osoby, które nie wpadają w jego wizję piękna, całkowicie minął się z ideą ruchu. Bo przecież o to w body positivity chodzi, by walczyć z nierealistycznymi standardami urody i dziwnymi typami, takimi jak Ciechański, którzy przez swoje komentarze mogą przyczynić się do obniżenia poczucia własnej wartości kobiet biorących na poważnie tego typu obleśne teksty.
To właśnie wywieranie presji, by wpadać w "kanon urody", może prowadzić do zaburzeń, ale to nie przeszkadza Ciechańskiemu, by, poza wzbijaniem się na wyżyny komedii, przetestować też swoje profetyczne moce.
Okazuje się, że dziennikarz doskonale wie, co się dzieje w domach innych ludzi. Stąd jego wiedza, że „grube baby” rzadko bywają chore, a wszystko, co robią, to gra pozorów. Przywołuje sytuację, którą "zna każdy, kto pracował w korpo", a mianowicie: archetypiczna kobieta skubie pumpernikiel z pomidorem, by potem pochłonąć w domu dwie pizze.
Szkoda, że Ciechańskiemu nie przyszło do głowy, że nie wystarczy podzielić się swoimi zdjęciami, by bezkarnie wyzywać innych i przekładać na nich swoje doświadczenia.
Życzymy więc więcej spokoju, żeby „nie rozsierdzał się w jeździe z bulwami” i skończył kiepską karierę kaznodziei, a wrócił do muzyki. Wszystkim wystarczy jego toksycznych bzdur, a nikogo nie obchodzi to, że istnieją na świecie kobiety, które nie wpadają w jego wizje piękna.
To jest ASZdziennik, ale to prawda.