– To prawdziwa manifestacja dobrego smaku – komentuje prezydent Poznania. – A każdy, kto wzgardził nadzieniem z białego maku, został wygnany poza granice miasta.
Marsz wyruszył spod Rogalowego Muzeum przy ulicy Klasztornej, przeciął ulicę Kozią, Szkolną i Wrocławską, by zatrzymać się na Półwiejskiej, gdzie rogale odśpiewały piosenkę hołubiącą cukierniczą radość.
Świętomarcińskie przysmaki sypały na ulicę bakalie i wesoło tarzały się w lukrze.
– To był piękny widok – opowiada umazany nadzieniem makowym Paweł.
Rogale tańczyły ze sobą, śmiały się i już miały kontynuować przemarsz aż do ulicy Święty Marcin, ale Poznaniacy wybiegli z mieszkań i pożarli słodkich uczestników marszu.
Po zajściu na Półwiejskiej pozostały okruszki i uśmiech na twarzach mieszkańców Poznania. Był to jedyny marsz, który nie budził niczyich kontrowersji, a, jak wspominają Poznaniacy, rogale same zachęcały do odgryzania ich ciał.
– Jeden z nich podziękował za pamięć i sam wskoczył mi do buzi – chwali się Adrian, świeżo upieczony koneser rogali
Jak donoszą władze Poznania, marsz odbył się w pełni pokojowo. Co prawda zjawiła się też policja, ale tylko w celu skontrolowania jakości uczestników marszu. Jak potwierdzają funkcjonariusze, wszyscy mieli przy sobie legitymację potwierdzającą ich status certyfikowanego rogala świętomarcińskiego.
To jest ASZdziennik. Wszystkie cytaty i wydarzenia zostały zmyślone.