– Nie jestem nawet w stanie powiedzieć tego na głos – żali się 31-letnia Ania z Konina. – Pamiętam, że wstydziłam się jak wtedy, gdy mama przebrała mnie na bal przebierańców za stonkę ziemniaczaną. Wszystkie dziewczyny były księżniczkami lub czarodziejkami, a ja byłam chrząszczem z workiem zepsutych ziemniaków.
31-latka jest przekonana, że to właśnie z powodu Tego Przejęzyczenia jej przyjaciółka przeprowadziła się do Warszawy, zerwał z nią chłopak i zdechł jej kot. Oni też nie mogli unieść ciężaru jej językowej wpadki.
Pamięć o Tym Przejęzyczeniu może wyzwolić dowolny czynnik. Tym razem było to powiadomienie o ślubie koleżanki, która była obecna przy wpadce Ani.
A potem już poleciało.
– Nagle stałam się centrum przejęzyczeń. Przypomniałam sobie swoją wpadkę z recytacji „Dyzia Marzyciela” i sytuację z przedszkola, gdy powiedziałam „dupa” zamiast „duma”. Od tego zaczęło się moje życie naznaczone blamażem i żenadą.
Ania dobrze wie, że już nigdy nie oczyści swojego imienia. Co prawda zdaje sobie sprawę, że innym też się zdarzają przejęzyczenia i że w zasadzie bywają one całkiem zabawne, ale ta rozkoszna śmieszność dotyczy tylko innych ludzi. 31-latka z Konina jest pewna, że to właśnie ona ze wszystkich ludzi na świecie powinna świecić przykładem językowej mistrzyni.
Kobietę zabrano do szpitala z podejrzeniem ataku serca tuż po tym, jak pod wpływem serii wymierzonej w samą siebie infamii, przypomniała sobie swoją pierwszą randkę, wysłanego koleżance screena, który nie był przeznaczony dla jej oczu i to ciasto, o którym powiedziała znajomym, że wszystko z nim w porządku.
Ma nadzieję, że w szpitalu będzie miała kilka dni na wydobycie z pamięci całej reszty żenujących zdarzeń, aż zamieni się w generator wstydu.
I nigdy już nie zaśnie spokojnie.
To jest ASZdziennik. Wszystkie cytaty i zdarzenia są zmyślone.