logo
Fot. 123rf.com
Reklama.

– Nigdy nie rozumiałem, jak można tak traktować tę majestatyczną roślinę – mówi nam prof. Andrzej Brzuska, pracownik Instytutu Ochrony Przyrody PAN w Krakowie.

Brzuska od lat alarmuje opinię publiczną o haniebnym procederze, jaki co roku ma miejsce w okresie jesiennym, nazywanym nieformalnie "rzezią czerwonej perły".

To wtedy dzieci na polecenie przełożonych w przedszkolu i często pod kuratelą rodziców, całymi garściami ograbiają matkę ziemię z jej naturalnej biżuterii. – I na co to wszystko? – pyta wyraźnie rozsierdzony Brzuska.

Pozyskana jarzębina ma następnie trafiać albo do prywatnych domów tych dzieci lub też od razu na taśmę produkcyjną w przedszkolach. Tam dochodzi do precyzyjnej obróbki rośliny, z której powstają masowe ilości naszyjników i jarzębinowych koron.

Roślinne ozdoby trafią następnie na czarny rynek dystrybucji wśród mam, babć, cioć i tych miłych pań sąsiadek, które czasem dawały cukierki obcym dzieciom, bo same nie miały potomstwa.

Jak jednak tłumaczy prof. Brzuska: w tym roku jednak stan zapasów jarzębiny jest alarmująco niski. – Z naszych obliczeń wynika, że jeżeli nie przerwiemy tego szaleństwa, jarzębina może po prostu zniknąć z naszych lasów i parków.

To natomiast będzie niosło ze sobą nieodwracalne konsekwencje. Wszakże jarzębina od zawsze była ważnym składnikiem w jadłospisie zwierząt takich, jak sarny czy dziki.

– Nie możemy dopuścić do posypania się tego domina – podkreśla Brzuska. Profesor obawia się, że wraz ze zmniejszeniem się populacji wspomnianych wcześniej zwierząt, zwiększy się ilość polujących na nie drapieżników: wilków, rysiów i wąsatych dzbanów w czapeczkach z piórkami.

A znając zaburzoną percepcję tych ostatnich w rozpoznawaniu, czy to dzik, czy gzik – nikt nie będzie mógł spać spokojnie.

– Działajmy już teraz – przekonuje prof. Brzuska – Zostawmy jarzębinę, zbierajmy kamienie – kwituje.

To jest ASZdziennik. Wszystkie cytaty i wydarzenia zostały zmyślone.