Ale nie zapomną, ponieważ reprezentanci Polski postanowili stoczyć walkę z hipnotyczną siłą, która pod wpływem przyodziania tęczy przemieniłaby ich z piłkarzy w ziejących tęczą paladynów.
Cała sprawa związana jest z odmową założenia sześciokolorowych opasek mających za zadanie promować zwalczanie dyskryminacji w ramach akcji „One Love” podczas mundialu w Katarze. Warto podkreślić, że Polska znajduje się w elitarnym gronie 5 państw, które zdecydowały się na ten chwalebny sprzeciw wobec tęczowego ucisku na nadgarstek.
To byłby znaczący gest – zwłaszcza podczas tego mundialu. Związki osób LGBTQ+ są w Katarze nielegalne i karane więzieniem, zakazane są także tęczowe flagi i inne symbole społeczności LGBTQ+.
Tolerancją tolerancją, ale, jak podkreśla CŻiR, najważniejsza jest gra fair play.
A wszyscy wiedzą, że założenie takiej opaski uczyniłoby rywalizację nieuczciwą, ponieważ napęd na tęczowe gadżety dodaje +2 do charyzmy i +10 do szybkości, a CŻiR od dawna uważa środowisko LGBTQ+ za formę tęczowego dopalacza, od którego gniją tradycje i mózg.
Dlatego reprezentacja Polski postawiła na zdrowe i uczciwe współzawodnictwo. I chwała im za to, bo jeszcze by się za bardzo podekscytowali swoim wsparciem dla mniejszości seksualnych i zachłysnęliby się nieuczciwymi wystrzałami dopaminy.
A tak, mogą dalej hołubić tradycjom określania się przez zaprzeczanie. Bo CŻiR doskonale wie, że Polska od początku świata była biało-czerwona, nie tęczowa.
A jeśli taki argument nie wystarczy, to CŻiR wspomina też, że piłkarze podjęli słuszną decyzję, bo dzieci z uwagą śledzą kolory na ich rękach i lepiej nie kombinować, bo mogłyby przejąć zgniłe i ideologiczne wzorce.
Dzieci, siedząc przed telewizorami, mogłyby nauczyć się od piłkarzy tolerancji.
A to dopiero byłoby straszne.
To jest ASZdziennik, ale to prawda. A tutaj link do strony.