Fot. 123rf.com
REKLAMA

Chodzi o jeden ze sklepów na warszawskim Żoliborzu. Jego pracownik zrobił koleżance częściowo nagie zdjęcia, gdy przebierała się w szatni, a potem rozesłał je do osób trzecich.

Najpierw na sprawę zareagowało - tak, jak trzeba - kierownictwo sklepu. Mężczyzna został zwolniony dyscyplinarnie.

A potem przyszła reakcja ze strony oburzonych klientów. I nie były to podziękowania dla szefa za taką decyzję. Ani nawet słowa uznania. Było to pismo w obronie sprawcy.

Fanpage lokalnej społeczności z Żoliborza podał dalej petycję klientów zatroskanych zwolnieniem mężczyzny.

W całkowicie kuriozalnym poście czytamy:

"Właśnie sie dowiedziałam, że miły Pan K., (...) został zwolniony z pracy i to w trybie dyscyplinarnym (ponoć za jakiś głupi żart w stosunku do koleżanki).

Szkoda bardzo, bo wspominam go jako bardzo pozytywną, uczynna i sympatyczną osobę :( Poprosil mnie wczoraj, abysmy, jako mieszkancy bloku i klienci sklepu, napisali (...) pismo w jego sprawie: zeby to zwolnienie dyscyplinarne zmienic na zwolnienie za porozumieniem stron.

(...) Szkoda by chlopak mial w zyciorysie tak namieszane".

A sam list do kierownictwa sklepu nie jest gorszy.

"Nie chcielibyśmy ingerować w wewnętrzną politykę Państwa sklepu i sprawy regulaminowe. Jednakże, jeżeli nasza opinia, i nasz głos, jako wieloletnich klientów Państwa sklepu, jest dla Państwa istotny, bardzo zależałoby nam na ulgowym potraktowaniu sprawy Pana K. Chcielibyśmy również zaznaczyć, że chętnie widzielibyśmy go nadal w naszym sklepie. Zdajemy sobie sprawę, że nikt nie jest bez wad, i każdy popełnia w życiu błędy."

I chyba wypada się w jednym zgodzić.

Każdy w życiu popełnia błędy, także pracownik sklepu. Błąd, który można zrobić w pracy, to np. nabicie grahamki zamiast kajzerki, dodanie złej osoby na CC w mailu albo ułożenie krzywej piramidki z pomarańczy na wystawie. I byłoby niefajnie, gdyby za takie błędy ktoś lądował z dyscyplinarką.

Podglądanie oraz robienie z ukrycia zdjęć i ich rozsyłanie nie jest jednak błędem. Jest przemocą seksualną, która najwyraźniej wielu osobom nie przeszkadza jakoś szczególnie. Zwłaszcza, jeżeli sprawca jest miły i mówi "dzień dobry".

Zachęcamy też do przeczytania komentarza blogerki i aktywistki Anny Tess Gołębiowskiej oraz komentarzy, które pojawiły się pod postem.

To jest ASZdziennik, ale to prawda.