
19-letni Marcin niczym nasz polski Odys miał szansę na własnej skórze przekonać się o trudnościach losu tułacza.
– Wynająłem mieszkanie na Piątkowie, bo koledzy mówili, że taniej, dużo zieleni, a do centrum i tak jeździ szybki tramwaj – tłumaczy się student. – Ale nie spodziewałam się, że dotarcie na uczelnię zajmie mi dziesięć lat.
W tym czasie koledzy Marcina zdążyli rzucić studia, zacząć kolejne, rzucić je, a potem jeszcze raz zacząć.
Część z nich wzięła ślub, niektórzy nawet ze sobą, ale wciąż nie w Polsce, bo wiadomo.
– Najtrudniejsze było wydostanie się z mieszkania – tłumaczy Marcin. – Na początku nie było tak źle. Żeby dostać się do łazienki, musiałem tylko przeczołgać się pod biurkiem i przeskoczyć przez szafę. Ale potem okazało się, że wyjść z domu mogę tylko przez mieszkanie sąsiada. Wychylałem się z okna, przechodziłem na jego parapet i czekałem, aż wpuści mnie do środka.
Marcin nie szczędzi szczegółów ze swoich przygód:
– W połowie drogi wpadłem na narodowca, który kazał mi przez szesnaście godzin dziennie śpiewać Rotę i masować mu plecy, bo znów nie wyszedł mu martwy ciąg. Czułem, że zaraz spóźnię się na zajęcia z poetyki, więc wykombinowałem, jak się wydostać – chwali się Marcin, wyciągając z kieszeni tęczową przypinkę. – Przypiąłem ją sobie do koszulki w trakcie codziennego masażu, a narodowcowi wypaliło oczy. Zaczął pytać mnie o imię, a ja, nauczony lekturą, przedstawiłem się jako Nikt. Chwilę później narodowiec przemienił się w geja. Kumple pytali, kto mu to zrobił, a dalej to już wiadomo.
Gdy Marcin dowiedział się, że jego podróż trwała dziesięć lat, zapragnął natychmiast wrócić do domu i obejrzeć wszystkie nowości na Netfliksie. Okazało się jednak, że znajomi usunęli go ze współdzielonego konta.
– Przeto zemsty nie zaniecham! – wykrzyknął Marcin.
Na ten głos potruchleli wszyscy zbrojni męże,
osłupiałym wypadły z garści ich oręże,
wytrącone na ziemię głosu tego siłą.
Ku miastu tłum się rzucił, pierzchało co żyło;
A Marcin z strasznym rykiem na tłum uchodzący
Nacierał, ni to orzeł w chmurach szybujący.
I pobiegłby do Jaśkowiaka, żeby wygarnąć mu za dziesięć lat wyjęte z życia, ale mu się nie chciało, bo Poznański Szybki Tramwaj nadal był w remoncie.
To jest ASZdziennik. Wszystkie cytaty i zdarzenia zostały zmyślone, ale remonty są prawdziwe.