
Reklama.
– Zobaczenie Stinga na żywo zawsze było moim marzeniem – zdradza 42-letnia Magda z Trzcianki, która zrezygnowała z miejsca stojącego pod sceną na rzecz o wiele dalszego krzesełka. – Trzeba mierzyć zamiary według sił, a ja tych sił po prostu nie mam – dodaje kobieta.
Magda nie jest jednak jedyna w takim podejściu. Uczestnicy wydarzenia podkreślają, że siła muzyki może i dodaje skrzydeł, ale nie zmniejsza bólu stawów i pleców.
Dlatego też fani wybierający się na koncert także przedłożyli wolę przetrwania ponad możliwość wymiany spojrzeń z ulubionym muzykiem.
– W końcu nie idziemy na koncert dla efektów wizualnych, prawda? – tłumaczy sobie pokrętnie 38-letni Krzysiek, który muzykę The Police poznał dzięki rodzicom.
Jego zdaniem Sting na telebimie i tak będzie pewnie wyraźniejszy niż z odległości pięćdziesięciu metrów, zwłaszcza z postępującą wadą wzroku Krzyśka.
– No i będzie bliżej do wyjścia, o północy chcę być już w łóżku – kwituje mężczyzna.
To jest ASZdziennik. Wszystkie cytaty i wydarzenia zostały zmyślone, chociaż Sting naprawdę zagra w Warszawie na Stadionie Narodowym.