
Reklama.
- 666 nie jest już liczbą Bestii. Jest nią to, co w taki upał pokazują termometry - zdradza jeden z ugotowanych uczestników koncertu.
Jak się jednak okazuje, bycie ugotowanym fanem Iron Maiden to ryzyko, które ci ludzie są w stanie ponieść.
Ułatwieniem dla nich jest wieloletnie ubieranie się w czarne stroje, co przygotowało na dyskomfort związany z istnieniem grzejącego słońca.
- Gorzej, jak będzie padać, ale trudno, podejmijmy to ryzyko - dodaje uczestnik koncertu.
Nieoficjalnie dowiedzieliśmy się, części fanom bardzo zależało na ścisku pod sceną i wysokiej temperaturze w trakcie występu.
Chcieli poczuć się, jakby zstąpili do piekła, gdzie ich cierpieniom towarzyszył śpiew Bruce'a Dickinsona.
To jest ASZdziennik, ale Iron Maiden rzeczywiście gra na Stadionie Narodowym. Resztę zmyśliliśmy.