Fot. 123rf.com
Reklama.

Napisanie reportażu było bardzo wysoko na liście moich dziennikarskich marzeń. Możliwe, że nie dotarłbym tam przez kolejne lata, gdyby nie rozszerzona matura z języka polskiego, którą zdawałem w 2012 roku.

logo

Choć nie wszyscy uczniowie szkół średnich podchodzą do egzaminu maturalnego, dla mnie ta kwestia zawsze była czymś oczywistym. Intuicyjnie wiedziałem, że pewnego dnia założę białą koszulę i ciemne spodnie i zaciskając nerwowo długopis, usiądę przy jednym z wielu biurek na sali egzaminacyjnej.

Intuicyjnie wiedziałem, że pewnego dnia założę białą koszulę i ciemne spodnie i zaciskając nerwowo długopis, usiądę przy jednym z wielu biurek na sali egzaminacyjnej.

Autor reportażu

O intuicji

Tak też się stało. Choć moja przyszłość nadal wydawała mi się zamglona niczym okraszone poranną rosą bagno, na którym jakiś filmowiec zapomniał wyłączyć wytwornicę dymu, miałem nadzieję, że moje wysiłki z czasów szkolnych nie pójdą na marne.

Warto zauważyć, że większość uczniów w Polsce spędza aż 12 lat, ucząc się najróżniejszych przedmiotów szkolnych (np. matematyki, języka polskiego czy tzw. WF-u, tj. wychowania fizycznego) i przechodząc z klasy do klasy, zanim zostaną oni dopuszczeni do egzaminu maturalnego. To aż dwa razy więcej niż średni wiek ucznia zaczynającego szkołę i aż cztery razy mniej niż liczba godzin mieszcząca się w dwóch dobach!

logo

W tym czasie dzieci i młodzież mają okazję dowiedzieć się wielu nowych rzeczy i poznać osoby, których wcześniej nie znali, np. nauczycieli czy koleżanki i kolegów. Tak było i w moim przypadku.

Po 12 latach nauki, ale też lenistwa, pracowitości i nicnierobienia, pierwszych miłości i złamanych serc, zdobywania przyjaźni, ale i wrogów... zdałem maturę z języka polskiego.

Z wynikami tak dobrymi jak te, które osiągnąłem, miałem możliwość wybrać odpowiedni dla siebie kierunek studiów, co też uczyniłem. Jako dziennikarz mogę szczerze powiedzieć, że kiedy przyszło do podjęcia tej trudnej decyzji, na swój zawód wybrałem dziennikarstwo.

Aby to osiągnąć, poszedłem na dziennikarstwo.

logo

To właśnie ta decyzja pomogła mi potem w napisaniu reportażu, które odbywa się właśnie teraz. To znaczy nie teraz, kiedy to czytacie, ale teraz, kiedy to piszę.

Aby spełnić swoje marzenie, zacząłem się zastanawiać: czego mógłby dotyczyć mój reportaż? Co chciałbym zaraportować lub zreporterować? Relację z jakiego doświadczenia mógłbym napisać dla setek milionów moich czytelników, którzy z wypiekami na twarzy chłoną każdy napisany przeze mnie akapit, każde zdanie, każdą literę, która wychodzi spod moich palców?

Nie znałem odpowiedzi.

Autor reportażu

Nie znał odpowiedzi

Na to i inne pytania nie znałem odpowiedzi, lecz nie mogłem już zwlekać ani chwili dłużej. Tekst miał wyjść do końca dnia, a tłumy składające się z setek milionów moich czytelników z zapartym tchem czekały na mój artykuł. W końcu nikt nie byłby w stanie przekazać głodnym wiedzy internautom wszystkich najważniejszych szczegółów, faktów większych i mniejszych, a także opinii, tak jak zrobiłbym to ja.

Problem pojawił się jednak, kiedy uświadomiłem sobie, że nic nie zrobiłem. Nie przeżyłem nic, co zasługiwałoby na jakąkolwiek relację, a moim największym życiowym osiągnięciem było zdanie matury rozszerzonej z polskiego na 96%.

"Czy powinienem napisać właśnie o tym?" – pomyślałem sobie w głowie. Często to robiłem, bo zawsze miałem skłonność do myślenia i byłem w tym niezły. "Nie" – odpowiedziałem sam sobie, a potem wyobraziłem sobie mózgiem, jak porozumiewawczo kiwam sam do siebie głową, a ten drugi ja sobie potem odkiwuję i obaj rozumiemy, że nie będę o tym pisał i to dobra decyzja. To był szalony dzień!

To jest ASZdziennik. Wszystkie cytaty i wydarzenia zostały zmyślone.