
Reklama.
Sprawdzonych tras do Chorwacji jest kilka i co roku korzysta z nich wielu turystów. Mariusz jest jednak przekonany, że jego nowa, rewolucyjna trasa pozwoli mu zaoszczędzić czas i pieniądze na paliwo.
- Wystarczy chwilę usiąść nad mapą i spokojnie się nad tym zastanowić, wyłączyć Google Maps, włączyć myślenie - mówi mężczyzna, który zaplanował wyjazd już w najbliższy weekend. - To trzeba na spokojnie rozrysować, a nie gnać w owczym pędzie przez Węgry czy Austrię.
Mariusz już wie, że podróż zacznie się klasycznie: pobudką o 4 rano, by wszyscy członkowie rodziny wiedzieli, że zaczęły się wakacje. A dalej to już z górki autorską, pionierską trasą: podobno bez korków i winiet.
I - jak się później okaże - bez wody i jedzenia przez 10 godzin w rozgrzanym aucie, bo jakimś cudem utkną na granicy bułgarsko-rumuńskiej.
Mariusz jeszcze nie wie, że jak dobrze pójdzie, powinni być w Makarskiej już w okolicach przyszłej niedzieli. Nie wie też tego jego rodzina, która jakimś cudem pokłada zaufanie w logistycznych zdolnościach męża i ojca.
A Mariusz z kolei nie wie, że już trzeciego dnia błądzenia po bezdrożach jego żona i dzieci po kryjomu ustalą, że w razie czego, to jego zjedzą jako pierwszego.
To jest ASZdziennik. Wszystkie cytaty i wydarzenia zostały zmyślone.