To najwyraźniej pierwszy przypadek w historii muzyki rozrywkowej, gdy w wytwórni płytowej pojawia się artystka nieco odbiegająca od jej dotychczasowego katalogu.
- Jakaś stara baba nagrywa w wytwórni Solara i White 2115? I to jeszcze o ruchaniu? Baba? Dajcie spokój, kto to słyszał - powiedział 54-letni wujek Zbyszek zza stołu na swych imieninach.
A nie, sorry. To był tylko pogłos z komentarzy w social mediach SBM Label. To tam fani bronią czystości katalogu SBM przed innymi artystami z takim samym zapałem, jak w jakimś 2006 roku dziaderscy fani rocka bronili Open'era przed rapem, a wychowani na Trójce - topu wszech czasów przed Dua Lipą.
To właśnie na Fejsie i YouTubie od chwili premiery "Motylka" fanki i fani innych raperów z wytworni robią zawody w personalnych pojazdach po DOROCIE oraz odmienianiu "gówna" przez przypadki. I próbują ustalić, komu trzeba zrobić loda, albo jakie mieć znajomości, żeby nagrać taki singiel w ich ulubionej wytwórni.
Bo pewnie ktoś naj*bany ją przyjął, wyprodukował i wstawił to asłuchalne gówno na YouTuba SBM, co nie?
Liczymy, że SBM Label czym prędzej wyrzuci Dorotę Masłowską z katalogu. Bo kto to widział, żeby różni artyści i gatunki koegzystowały w jakiejś wspólnej kreatywnej przestrzeni, na której nie daj Boże mogłoby powstać coś nowego.
Mogłoby jeszcze dojść do jakichś niebezpiecznych eksperymentów i prób, a przecież nie o to w muzyce chodzi: Spotify wie, czego nam trzeba, i generuje super plejki z samymi piosenkami, które się nam spodobają.
Nie wiemy, czy w ruch pójdą pozwy fanów przeciw SBM, bo na razie brzmi to tak, jakby doszło co najmniej do obrazy uczuć relgijnych.
Choć mamy poważne wątpliwości, czy ultrakatolicy wykazują podobne zacietrzewienie w obronie czystości swojego kościoła.
I ważna rzecz: Dorota Masłowska to nie jest jakiś random i oto dowód.
To jest ASZdziennik, ale to prawda.