Fot. 123rf.com/muzeum.szubin.net
Reklama.
O wydarzeniu poinformowała Alina Czyżewska, aktorka i działaczka Watchdog Polska. Aktywistka dostała też informacje, jakoby w role radzieckich katów miały być zaangażowane dzieci z Ukrainy. Bo miały lepszy akcent.
- Zauważmy, że nawet filmy zawierające sceny śmierci mają ograniczenia wiekowe - zwraca uwagę Czyżewska. - W szkole (nazwę usunęliśmy - przyp. ASZ) dzieci podobno są zmuszone do ich odgrywania. A role rosyjskich oprawców odgrywają... dzieci ukraińskie - napisała Czyżewska.
Pod postem Czyżewskiej pojawiają się aktualizacje z jej kolejnymi ustaleniami. M.in. o tym, czy ukraińskie dzieci rzeczywiście brały udział w spektaklu, a jeżeli tak, to czy z własnej woli.
Aktorka chciała wyjaśnić to z kuratorium, szkołą i urzędem miasta. - Wszyscy unikają odpowiedzi na te pytania - stwierdziła.
Ostatecznie Czyżewska miała usłyszeć od kuratorium, że otrzyma odpowiedź w ciągu 30 dni, a od szkoły, że "dzieci nie grają egzekucji". O tym, co grają, szkoła ma z jakiegoś powodu odpowiedzieć dopiero w ciągu 14 dni.
Oczekując na informacje dotyczące udziału ukraińskich dzieci szkolnym teatrzyku już teraz chyba można zgodzić się w jednej rzeczy. Ciężko o lepszy czas na tematy egzekucji i mordów, gdy u naszych wschodnich sąsiadów codziennie przelewana jest krew.
Natomiast kwestia dzielenia dzieci na ofiary i katów z pewnością zainteresowałaby amerykańskiego psychologa Philipa Zimbardo, nadzorującego stanfordzki eksperyment więzienny.
To jest ASZdziennik, ale to prawda.