Fot. 123rf.com.
Reklama.
Marzena wspomina, że najtrudniej po majówce było przebrnąć przez pierwsze 40 pilnych maili od szefowej. Z pozostałą setką mniej pilnych jakoś poradzi sobie do jutra, bo czwarta kawa w okolicach południa wyraźnie zaczęła przynosić efekty.
32-latka nieźle zniosła też lunch. Część koleżanek i kolegów opowiadała sobie o wypadach na Mazury i cenach gofrów w Łebie, ale roztropna 32-latka zdążyła przewidzieć to zagrożenie. Zjadła swoją kanapkę w ciszy, nie odchodząc od stanowiska pracy.
A zresztą w majówkę i tak głównie stresowała się powrotem do pracy, więc czym tu się chwalić.
Marzena przyznaje teraz, że jest z siebie naprawdę zadowolona. W przeciwieństwie do kilku osób z biura ona płakała tego dnia tylko trzy razy. A dwa razy to nawet tak, że nikt nawet tego nie zauważył.
- Pierwszy dzień w robocie po majówce uważam za udany - skwitowała Marzena, która na szczęście podczas majówki wysłała też 40 razy CV więcej niż jej szefowa maili i liczy, że to jej ostatnia majówka w tym biurze.
To jest ASZdziennik. Wszystkie cytaty i wydarzenia zostały zmyślone.