Fot. 123rf.com
REKLAMA

Śp. kawaler urodził się w dobrej, tradycyjnej polskiej rodzinie. O śmierci poinformował brat kawalera, lubiany w swojej parafii ksiądz proboszcz.

Rodzina kawalera pogrążona jest w żałobie. Jego mama to szanowana rektorka jednego z czołowych polskich uniwersytetów, a ojciec jest znanym z czołówki Rankingu Najbogarszych Polaków prezesem ogólnopolskiej, dobrze prosperującej firmy, która miała zapewnić kawalerowi, jego małżonce i ich trójce dzieci milionowy spadek i dostatni byt na całe życie.

Od najmłodszych lat kawaler działał na rzecz Kościoła: był ministrantem i gitarzystą w lokalnym ruchu oazowym. Do dziś na w tle na jego profilu na Facebooku można podziwiać niezwykłą fotografię z Watykanu: kawaler został ochrzczony przez papieża (Polaka, Jana Pawła II) i był z tego dumny do ostatnich dni.

Kawaler był duszą towarzystwa. Zawsze zgadzał się z poglądami politycznymi rodzinnej starszyzny. Potrafił zażartować tak, że i wuj uśmiechnał się pod wąsem, i ciocia spłonęła rumieńcem. Tylko z jednego tematu nigdy nie zażartował: ze świętości życia od poczęcia do śmierci. Bo kawaler uwielbiał też dzieci. Chciał ich mieć co najmniej trójkę: a zatem na pewno tyle samo, ile chciały mieć z nim bratanice, córki i wnuczki.

Kawaler przez całe życie nie palił. Papierosa nie odmawiał tylko przyszłym teściom, dla towarzystwa. Pił za to jak normalny Polak i nigdy nie psuł gościom nastroju przy stole. Uprawiał sport: golf, koszykówkę, boks, pięciobój, jazdę konną, tenis, offorad i szachy. Pozostawił po sobie ścianę pełną pucharów i medali z krajowych i międzynarodowych zawodów.

Zawsze miał nosa do interesów, a znajomi zazdrościli mu zaradności i chłopskiego rozumu.

Ukończył prawo i medycynę, studiując oba kierunki jednocześnie. Rok temu zaczął szkołę budowlaną, bo jako prawdziwy mężczyzna chciał wybudować dom. Tak dla sportu, bo kawaler, mimo młodego wieku, był przecież właścicielem dwóch mieszkań w centrum Warszawy, domu na przedmieściach Poznania oraz wakacyjnej willi w Łebie. To tam nieodżałowane i niedoszłe małżeństwo miało spędzać urlopy wraz z trójką dzieci, ich labradorem i teściami.

Odejście kawalera oznacza, że już bratanice, siostrzenice, kuzynki, córki i wnuczki, nigdy nie przyprowadzą go na święta, a tematu jego pojawienia się przy stole nie wypada poruszać, póki nie zagoją się rany po jego nieoczekiwanym zniknięciu. "Śpieszmy się zapraszać jakichś kawalerów na święta, tak szybko odchodzą" - napisała już na Facebooku ciocia 28-letniej singielki.

Może teraz wreszcie zrozumie, że na następne święta jej chrześnica przyprowadzi swoją dziewczynę.

To jest ASZdziennik. Wszystkie cytaty i wydarzenia zostały zmyślone.