Z rumorem upadają kolejne twierdze przez ostatnie miesiące pracowicie konstruowane z kołdry i koców. Trzykilometrowy spacer wydaje się prezentem od świata, a nie męczącą torturą, pompki do rowerów idą w ruch, a jedna 35-latka z Lublina poszła wypić kawę w parku.
O prastarym zewie natury związanym z tym, że jest piętnaście stopni i wyszło słońce, porozmawialiśmy ze zwykłymi Polakami.
- Idę dzisiaj nad rzekę ze znajomymi - mówi 28-letni Patryk, który żyje na home office i przez długi czas chodził głównie z łóżka do biurka i z biurka do lodówki. - Będą fajne dziewczyny, spijemy piwko, spalimy blanta, a potem... kto wie?
Nie tylko przyroda i Patryk budzą się do życia.
- Prawdopodobnie nie mam już depresji - twierdzi 26-letnia Alicja, która od listopada co kilka dni sama diagnozowała u siebie tę chorobę na czatach ze znajomymi.
- Nawet jeżeli jeszcze nie jest pięknie, to kiedyś może będzie - mówi 34-letnia Monika, która śledzi wydarzenia z zagranicy i tak od ponad miesiąca co dzień jest jej bardzo smutno, ale kiedy czuje na policzku łagodne, ciepłe promienie, wierzy, że świat nie jest tak do końca zły.
Jak dowiadujemy się od Matki Natury, ten wybuch optymizmu, entuzjazmu, chęci życia wśród Polaków wydaje jej się głęboko nienaturalny. Jak mówi, trzeba to jakoś opanować, inaczej sytuacja może zupełnie wymknąć się spod kontroli.
Weźcie jutro parasole.
To jest ASZdziennik. Wszystkie cytaty i wydarzenia zostały zmyślone.