W razie, gdybyście byli ostatnio w jakimś męskim sklepie odzieżowym na dziale basics i nie wiedzieli, o co dokładnie chodzi Boczek, postanowiła rozjaśnić dla was sytuację.
Oto jej przykłady:
Wiemy, że gdyby w Polsce był kapitalizm, a nie socjalizm, i producenci odzieży mogliby sprzedawać taką odzież, jaką chcą, w zwykłej sieciówce można byłoby znaleźć gładki biały, czarny albo szary T-shirt. Niestety jest odwrotnie, więc takich nie ma.
Rozumiemy także, że wciąż jest za zimno na to, by mężowie pani Hanny i jej koleżanek mogli chodzić z nagimi torsami, a garnitur i mucha nie zawsze pasują do okazji. Co więc robić?
- Ja na przykład sama szyję mężowi ubrania - mówi 32-letnia Karolina, która nie może już patrzeć na partnera wiecznie w pastelowym różu. Jak dodaje, przerabia w tym celu bure dresówki z damskich działów - tylko tam można znaleźć coś niep***lskiego.
Niezłym sposobem wydaje się także farbowanie ubrań (np. na kolor czarny albo khaki) i ręczne odpruwanie aplikacji z tęczową flagą, obecnych na ok. 60% dostępnej w Polsce męskiej odzieży. To czasochłonne, ale nie ma innego wyjścia.
W obliczu tych uniwersalnych trudności nie pozostaje nam nic innego jak wyrazić współczucie dla wszystkich heteroseksualnych polskich mężczyzn.
I ich żon, bo kto to widział, żeby faceci ubierali się sami.
To jest ASZdziennik, ale te tweety nie są zmyślone.