
Reklama.
Wyrok Sądu Apelacyjnego jest finałem sprawy, która swój początek miała jeszcze w 2016 roku.
"Na przełomie sierpnia i września 2016 roku SRWWiM (Stowarzyszenia Rodzin Wielodzietnych Warszawy i Mazowsza) rozesłało do 20 tysięcy szkół list, który rozpoczął akcję atakującą m.in. scenarzystkę i byłą nauczycielkę Martę Konarzewską, Agnieszkę Kozakoszczak z Fundacja na rzecz Różnorodności Społecznej (FRS) i prof. Małgorzatę Fuszarę oraz trzy organizacje: Fundację na Rzecz Różnorodności Społecznej, Kampanię Przeciw Homofobii oraz Towarzystwo Edukacji Antydyskryminacyjnej" - czytamy w poście Kampanii Przeciw Homofobii.
"Chcielibyśmy Państwa ostrzec przed wprowadzeniem takiej edukacji i związanego z nią kodeksu równego traktowania. Pod szlachetnie brzmiącą nazwą edukacji antydyskryminacyjnej kryje się plan promowania w szkole zachowań i zwyczajów LGBTQ odrzucających wszelkie normy społeczne w sferze seksualności" - można było przeczytać w liście SRWWiM.
Sprawę organizacji wytoczyła Marta Konarzewska, jako że SRWWiM bez zgody użyło jej zdjęcia zakrywając oczy czarnym paskiem i podpisało je imieniem i nazwiskiem kobiety.
Sąd pierwszej instancji przyznał rację Konarzewskiej i nakazał Stowarzyszeniu przeprosić kobietę. SRWWiM jednak odwołało się do Sądu Apelacyjnego, który stwierdził, że "zarzuty pozwanego są wręcz absurdalne. Edukacja antydyskryminacyjna nie może zmienić orientacji seksualnej".
To natomiast musiało zamknąć ryje wspomnianemu Markowi i kilku jego kolegom, czyli bandzie niedouczonych i nienawistnych homofobów. I bardzo dobrze.
To jest ASZdziennik, ale nic nie zostało zmyślone.