
Reklama.
- Nic tak nie uśmierza bólu pleców po dwóch godzinach tańca jak okład z lodu i śniegu - zapewnia 36-letni Mateusz z Katowic. - Latem do dyspozycji jest tylko trawa, beton albo błoto. Nie polecam.
To dlatego Mateusz oraz jego rówieśnicy coraz częściej wybierają festiwale muzyczne, które odbywają się zimą. Niższe, komfortowe temperatury dają gwarancję komfortu, której na próżno szukać podczas 30-stopniowych upałów w lipcu.
- W tym roku jedziemy do Szczyrku - twierdzi Mateusz, który wybiera się na SnowFest. - Będą 2ManyDJ's, Chase&Status, PRO8L3M, Łona i Webber, a także dużo białego puchu i zimnego lodu, z którego można zrobić miły okład, albo położyć się na chwilę i wracać na koncerty.
SnowFest skutecznie wyeliminował też problem duszności na polu namiotowym, kiedy temperatura na zewnątrz to 33 stopnie Celsjusza, a wewnątrz namiotu ok. 70. Na zimowym festiwalu muzycznym nie trzeba też martwić się o festiwalowy outfit, bo i tak część stylizacji ginie pod grubą kurtką, czapką i skafandrem narciarskim.
A doskonały lineup i przyjemna temperatura to nie jedyne zalety SnowFesta.
Od 4 do 5 marca w Szczyrku odbędzie się również festiwal sportów zimowych. Będą pojedynki o tytuły najlepszych zawodników polskiej sceny snowboardowej i freeski. Mateusz twierdzi, że nie zamierza tym razem brać udziału w zawodach, bo dopiero uczy się jeździć, ale jego forma wskazuje, że jeszcze 20-30 lat treningów i będzie mógł zmierzyć się z najlepszymi.
Oczywiście jako festiwalowi weterani zapewne wygraliście już z bólami pleców, a dyskomfort związany z zakwaterowaniem na polu nie jest wam straszny.
Ale jakby coś, to bilety są tutaj.
To jest ASZdziennik, ale SnowFest istnieje naprawdę.