
Reklama.
6-latek ma powody do dumy. Oczywiście to nie pierwsza tego typu przygoda Mikołaja, jako że wcześniej zdobył z tatą Giewont, Świnicę, Mnicha, Krywań i Rysy. Jednak ten szczyt jest póki co najwyższy.
Nie wszyscy jednak potrafią cieszyć się z sukcesów chłopca, o czym świadczy postawa Bartka, 36-latka z Warszawy.
- Budzę się rano i już wiem, że jest źle, bo nie odszedłem we śnie, a to oznacza, że trzeba będzie opłacić kolejny miesiąc czynszu za mieszkanie oraz znowu spotykać się i rozmawiać z ludźmi - mówi nam Bartek.
Mężczyzna tłumaczy, że taka postawa nie towarzyszy mu od zawsze.
- Jedynie od momentu, gdy uświadomiłem sobie, że pomimo lawiny pomyłek prawica rządzi w Polsce szósty rok, ale to i tak nieważne, bo wszyscy jesteśmy tylko głośnym mięsem, które przychodzi na świat, zanieczyszcza planetę i umiera - tłumaczy.
- Co to za osiągnięcie wejść na wielką górę. Spróbuj dostać kredyt na własne mieszkanie lub doczekać się konsultacji u lekarza w NFZ, kiedy coś cię boli. To jest dopiero osiągnięcie - kwituje mężczyzna.
Chłopiec w rozmowie z "Super Expressem" przyznaje, że teraz chce zdobyć K2. Bartek w rozmowie z ASZdziennikiem zdradza, że planuje przetrwać marzec, chociaż nie wie jeszcze jak i po co.
To jest ASZdziennik, ale Mikołaj Adamczyk naprawdę dotarł do bazy pod Mount Everest. Resztę zmyśliliśmy.