logo
Fot: 123rf.com / Krzysztof Kapica/Polska Press/East News
Reklama.

W przypadku wydarzenia Konline organizowanego przez stowarzyszenie Avangarda wyobrażamy sobie, że pierwsze spotkanie organizatorów wyglądało tak:

Gdy przyszło do tematu gości, jeden z wolontariuszy podniósł rękę i zawołał:

- Hej! Ja mam taką dużą listę mailingową pt. Polscy Pisarze Fantasy. Może po prostu puszczę do nich wszystkich wiadomość, czy nie chcieliby wpaść?

- Świetny pomysł, możemy to wykorzystać - odpowiedział ktoś z zarządu - tylko pamiętaj, żeby najpierw upewnić się, że nie mamy tam...

- POSZŁO - wykrzyknął podekscytowany wolontariusz.

- ...nikogo, kto swoimi tekstami propragował dyskryminację, homofobię i mizoginię - dokończył z trwogą w głowie zarząd.

- Ups. To są oczywiście tylko nasze przypuszczenia, ale trudno inaczej wytłumaczyć, dlaczego stowarzyszenie mające w swoim logo tęczową flagę mogłoby zaprosić na swój konwent Andrzeja Pilipiuka - pisarza, który niedawno pisał o "gejowskiej duszy homocelebryty Jacka Dehnela" i "nadstawianiu zadków".

Zaszła po prostu bardzo niefortunna pomyłka. Ale nie oszukujmy się, komu nie zdarzyło się przypadkiem nacisnąć "reply to all", odpowiadając ze zgryźliwym komentarzem na maila grupowego, czy wysłać sms do osoby, o której się pisało.

Wracając natomiast do tych nieszczęsnych zaproszeń: mleko się rozlało, wiadomości poszły, a niektórzy pisarze, co do których były wątpliwości, odpowiedzieli, że z chęcią w wydarzeniu wezmą udział. W tym momencie stowarzyszenie Avangarda miało wybór: albo iść z wiatrem, udawać, że taki właśnie był plan i dać kolejną platformę osobom lubującym się w opowieściach uprzedmiatawiających kobiety czy stawiających za wrogów imigrantów i społeczność LGBTQ+, albo przyjąć na klatę ryzyko prawicowej szarży i wycofać zaproszenia dla niektórych osób. Na szczęście wybrali opcję nr 2 i w przeciągu kilku dni temat został zamknięty, bo goście nie byli nawet jeszcze ogłoszeni publicznie.

I na tym historia mogła się zakończyć, a lekki niesmak pozostałby jedynie między stronami uczestniczącymi. Jednak po kilku tygodniach Andrzej Pilipuk poczuł nagłą falę frustracji i niczym ten modelinowy pigwinek z mema stwierdził "Ej, ale ja jednak chcę wziąć udział z konwencie organizowanym przez tych, co wspierają aktywistów LGBT" i wylał swoje żale na tęczową niesprawiedliwość w internetach.

Zdradził też, że wśród ofiar propagandy znalazł się Andrzej Ziemiański, ale na niego pewnie uwzięła się ta feministyczna część Avangardy. I tak oto organizatorzy zostali wywołani do tablicy. Zamieścili swoje stanowisko w tej sprawie, wzięli na przysłowiową klatę popełniony błąd, ale nikt chyba nie spodziewał się, że prawicę usatysfakcjonują jakiekolwiek tłumaczenia. Chwilę później głos zabrała jeszcze jedna strona - wydawnictwo Fabryka Słów - i przekornie nazwała oświadczenie Avangardy czymś, co mogłoby się znaleźć w ASZdzienniku. Nie musimy chyba dodawać, czyje książki wydaje ta oficyna.

Napisali nawet swoją odpowiedź na oświadczenie i bardzo mocno zaakcentowali, jak to obaj Andrzeje są naprawdę miłymi i uprzejmymi ludźmi i przecież "dzień dobry" mówią i "dziękuję". Z "przepraszam" trochę gorzej, ale poza tym, to każdy z nich to złoty człowiek. Tylko czasem piszą mocno niepokojące rzeczy. Pozostaje nam jedynie zgodzić się, że tak - takie oświadczenie, jak napisała Avangarda mogłoby się znaleźć na naszych łamach, bo gdyby kiedyś od nas przez przypadek poszło zaproszenie do któregoś z tamtych panów, to też byśmy je prędko wycofali.

My po prostu też bardzo nie lubimy homofobów i mizoginów.

To jest ASZdziennik, ale nic nie jest zmyślone.