"Oszust z Tindera - trudno po tym filmie nie stać się antysemitą. Zwłaszcza po obejrzeniu ostatnich pięciu minut" - napisał Ziemkiewicz, nawiązując zapewne do tego, że tytułowy bohater dokumentu jest z pochodzenia Izraelczykiem.
Jak wynika z naszych konsultacji z logiką i rozumem (uwaga, spoilery), z filmu istotnie trudno nie wyciągnąć wielu nauk - na przykład takich, że to dziwne, jak typ z Tindera na drugiej randce zabiera cię na lot prywatnym samolotem, a w pierwszym miesiącu znajomości prosi, żebyś znalazła dla was wspólne londyńskie mieszkanie (limit finansowy: 15 tys. funtów miesięcznie).
Po seansie rzeczywiście trudno jest też nie wykminić, że nie warto zaciągać chwilówek dla chłopaka pod wpływem jego opowieści o tym, że jest "ścigany przez wrogów". Dość łatwo natomiast nie stać się antysemitą, bo jakby nikt o tym nie myślał, nim Rafał Ziemkiewicz nie przedstawił swojego dziwnego wrażenia.
Obecnie drżymy na myśl o chwili, w której Ziemkiewicz zapozna się z historią Jerzego Kalibabki.
I niechybnie zostanie polonofobem. To jest ASZdziennik, ale nic nie zostało zmyślone.