Debata społeczna na temat tego, gdzie kończy się granica żartu, trwa w najlepsze, a ludzie wciąż spierają się, czy można się śmiać z Holokaustu, wojen oraz naszych mam. Polscy stand-uperzy swoim występem w Gdańsku postanowili przypomnieć, że są jeszcze żarty z gwałtów, homoseksualizmu, masturbacji i stulejki. Edgy!
A wszystko to w gdańskim klubie, gdzie sześciu zgrywusów będzie występować w ramach programu "Wulgarne impro o r*chaniu".
Z ogłoszenia wynika, że motywem przewodnim wieczoru będą "obślizgłe ku*asy i ruch*anie w du*ę" okraszone "subtelnym żartem z gwałtu i homoseksualizmu" (oryginalna treść z zapowiedzi wydarzenia).
Wieczór - czytamy w zaproszeniu - przeznaczony jest dla osób o "afroamerykańsko-członko wielkim dystansie do rzeczywistości i tematów tabu".
Warto zaznaczyć, że na facebookowej stronie wydarzenia w treści zapowiedzi nie ma już słów o gwałcie i mniejszościach seksualnych. W ich miejsce pojawiły się żarty z "z masturbacji i stulejki". Klasa.
Dodano też informację, że "wieczór przeznaczony dla widzów dorosłych. W programie mogą, choć nie muszą, znaleźć się żarty powszechnie uważane za prymitywne i wulgarne".
Mimo to, pod postem klubu 107 pojawiło się dużo nieprzychylnych komentarzy dotyczących wykorzystania tematu do gwałtu do żartu.
Możnaby wręcz pomyśleć, że nie bawi ich cierpienie innych ludzi albo że nie mają tego wcześniej wspomnianego "afroamerykańsko-członko wielkiego dystansu do rzeczywistości i tematów tabu". Dziwne.
To jest ASZdziennik, ale nic nie zostało zmyślone.