
REKLAMA
Wybronił Mejzę, opowiadając, że przecież szeptuchy i szamani też dobrze leczą.
- Bardzo dużo ludzi tej medycyny niekonwencjonalnej, która nie jest zarejestrowana tak naukowo, ludzie szukają różnych sposobów - mówił poseł. (Tak w ogóle to chcielibyśmy być mili i przeredagować jego mówione wypowiedzi tak, żeby w piśmie brzmiały dobrze, ale jak zdanie nie ma orzeczenia, to i święty nie poradzi.)
- Czyli pan nie widzi nic złego w tym, co Łukasz Mejza robił? - pytał reporter Radomir Wit.
- Do mnie żeby ktoś zwrócił się ktoś potrzebujący, nie raz, w różnych sytuacjach, ja bym wskazywał takie adresy, że są takie medycyny. Ludzie między sobą wymianę doświadczeń, czy pomogły, czy nie pomogły, oni między sobą nawet... - freestajlował dalej poseł.
- Na przykład ja panu powiem i słuchaczom TVN: na Podlasiu są tak zwane szeptuchy. Tego nikt nie uznaje. A jednak jadą do [niezrozumiałe] i to pomaga - wyjaśnił poseł Baszko, najwyraźniej fan filmu "Znachor" i wróg postaci doktora, który nie chciał leczyć młodej Anny Dymnej.
A to nie koniec. Swojskie szeptuchy (Mieczysław Baszko został wybrany z Białegostoku) przywiodły posła również do podania przykładów z bardziej egzotycznych krain.
- W latach '80 było takie czasopismo "Literatura". Dobre. Tam między innymi "Życie po życiu" opisywano i jak leczenie konwencjonalne [pewnie chodzi o "niekonwencjonalne" - przyp. red.] w Meksyku. Jak jeden Hindus lecąc, nasza medycyna naukowa powiedziała, że ta osoba za trzy miesiące umrze. W samolocie Hindus razem z tą panią siedzi i mówi: "wie pani, pani miała za trzy miesiące umrzeć". A on, tamten jakiś szaman, wyleczył ją.
Nie wiemy, co powiedzieć.
Wyglądamy tak:
To jest ASZdziennik, ale wypowiedź posła Baszki nie jest zmyślona.