
Reklama.
Rallph Kaminski grał w Białymstoku koncert promujący najnowszy album z piosenkami Kory. Jak wynika z relacji białostockich fanów, Ralphowi bardzo chciała pomóc pani inspicjentka.
Pracownica OiFP nie chciała zgodzić się na wywieszenie w czasie koncertu tęczowej flagi. Negocjacje trwały pół godziny, koncert opóźnił się, a obsługa ugięła się dopiero pod groźbą odwołania koncertu przez Ralpha.
Flaga pojawiła się podczas koncertu.
Zaskoczenie? Niby tak, ale nie. Już w styczniu pojawiły się sygnały o poważnych zmianach organizacyjnych w białostockiej operze.
- Zastępca dyrektora Opery i Filharmonii Podlaskiej, absolwent szkoły policyjnej w Szczytnie wraz z marszałkiem podlaskim z PiS szykuje w tej instytucji czystkę. - Zachowuje się niczym radziecki komisarz ludowy - mówią pracownicy. Na jedno ze spotkań nie można było wejść z telefonami komórkowymi - pisała Gazeta Wyborcza chwilę przed tym, jak z repertuaru zniknął unikatowy w skali Polski, ale najwyraźniej niewygodny dla nowych władz festiwal Halfway.
- Nie ukrywam, że wzruszyłam się kilka razy - pisze na Instagramie uczestniczka koncertu. - Zwłaszcza na koniec, kiedy Ralph przepraszał za opóźnienie. Kto by się spodziewał... Mieli problem, ponieważ pewna ważna pani w operze zabraniała wywieszenia tęczowej flagi. Wywalczyli jednak swoje! A więc, parafrazując ostatnie słowa Ralpha, kiedy już schodził ze sceny: kochajmy się, szanujmy się i bądźmy zdrowi!
To jest ASZdziennik, ale to prawda.