- Lata mijają, a ten lęk nie znika. Niezależnie, czy wchodzę do sklepu, czy z niego wychodzę - zdradza nam Marek z Krakowa, który już trzecią dekadę cierpi z powodu lęku przed pikającymi bramkami przy wejściach do sklepów.
- Wiem, że to irracjonalne. Nigdy w życiu niczego nie ukradłem i nie zamierzam, mimo to zawsze ściskam kurczowo w dłoniach paragony po zakupionych produktach - wyznaje zrozpaczony mężczyzna, dodając, że najgorsze są te chwilowe spotkania z ochroniarzami sklepów.
- Spora ich część to panowie, którzy stoją spokojnie na bramce i starają się nie zasnąć na służbie. Są jednak też tacy, którzy patrzą ci w oczy, kiedy wchodzisz na ich teren, czują twój strach, widzą, że się denerwujesz. Ty jesteś zwierzyną, a oni łowcami. Musisz ich przechytrzyć, by przetrwać - zwraca uwagę Marek.
Mężczyzna tłumaczy, że takich sytuacjach za wszelką cenę należy zachować zimną krew. Udawać znudzonego konsumenta, który ma za dużo pieniędzy i wpadł tu tylko na chwilę po jakąś drobnostkę.
Warto też przejść się między półkami i ostentacyjnie zwrócić uwagę na jakiś produkt słowami typu: "Co za badziewie, po co to komu?" lub "O to jest fajne, ale mam coś takiego już w domu, więc nie potrzebuję więcej. NIGDY!"
Pytamy, czy kiedykolwiek zdarzyło się, by jakaś bramka na niego zapiszczała: - Nie, ale przecież maszyny bywają zawodne, potrafią się psuć. A co jeżeli sprzedawca zapomni odpiąć jakiegoś zabezpieczenia?
To jest ASZdzennik, wszystkie cytaty i wydarzenia zostały zmyślone.