Fot. materiały prasowe
REKLAMA
Te dwa motywy muzyczne właściwie mieszczą w sobie całą historię. W filmie przeplatają się dwa wątki, współczesny (ślub córki lokalnego biznesmena) i historyczny (Polacy mordujący Żydów). Pomostem jest tu cierpiący na demencję dziadek panny młodej, do którego wracają wspomnienia o wojennych bestialstwach i swojej dawnej miłości, Lei.
Jeśli ktoś nie czytał Grossa, nazwa "Jedwabne" coś mu mówi, ale bez konkretów, i żeby sczaić niektóre rzeczy, musi dostać brutalną, straszną historię narysowaną grubą kreską - to dokładnie to dostanie. I ta kreska jest taka, że po wyjściu z kina wszystko boli.
Oto 12 momentów z "Wesela", w których Smarzowski jest typowym Smarzowskim albo nawet Smarzowskim Plus. Uwaga - są spoilery.
1. Pierwsze pięć minut, w których pojawiają się kolejno: archiwalne zdjęcia śmiertelnie chudych ludzi zrzucanych do dołu, nagranie weselnej zabawy z przekładaniem jajka przez spodnie i przemysłowy ubój świń. Wszyscy, którzy myśleli, że idą na "Psi patrol", mają jeszcze szansę zmienić salę, to jest Wojtek Smarzowski o Polsce, a nie jakieś przyjemności.
2. Robert Więckiewicz jako ojciec panny młodej. Jednocześnie to lokalny król trzody chlewnej, patoprzedsiębiorca, który nie płaci ludziom, traktuje swoją sekretarkę jak prywatną Matę Hari, a także jest zamieszany w sprawy mocno pachnące współczesnym niewolnictwem i handlem ludźmi. W gabinecie trzyma obraz z Janem Pawłem II.
3. Agata Kulesza jako matka panny młodej, której mąż mówi, że jest stara, brzydka i nic nie umie. Niepijąca alkoholiczka. Jak myślicie, czy w czasie wesela jednak sobie chlupnie?
4. Błyskotliwa krytyka wpajania rasizmu i antysemityzmu od małego: kilkuletni chłopiec recytuje rymowankę rozpoczynającą się od słów "Popatrz mały na te skały, jak ten Murzyn pięknie sra", a kilkuletnia dziewczynka mówi, że Żydzi przerabiają dzieci na macę.
5. Zblatowany z Więckiewiczem ksiądz, który podczas ślubu zalicza hat tricka, w jednym kazaniu grzmiąc o aborcji, tęczowej zarazie i służebnej roli kobiet.
6. Ciężkie ujęcia marginesu społecznego, jak w drewnianej chałupie, zachlany, śpi na stołach. Rozpierdol. W tle pijackie macanie. Naga kobieta przy blacie, na którym stoją flaszki po wódce. W roli głównego przedstawiciela marginesu: Henryk Gołębiewski.
7. Sporo wymiotów i srania. Spoko, że przynajmniej tego drugiego nie widać.
8. A jeszcze w ogóle nie wspomniałam o wątku historycznym, pełnym długich, bolesnych scen dręczenia, bicia, gwałcenia i mordowania Żydówek i Żydów. W roli tłumacza, który ustala z Niemcami, czy Polakom wolno powybijać sąsiadów: Arkadiusz Jakubik. W roli osoby, która na przemian płacze i mówi pod nosem "ja pierdolę, Smarzol": wy w kinie.
9. Żart o tym, czy zgwałcona Żydówka miała cipę w poprzek.
10. W wątku współczesnym: weselna zabawa, w ramach której dziewczyna ściąga swojemu partnerowi koszulę. Ujawnia to, że całe plecy ma on pokryte tatuażami w swastyki. Fakt ten nie psuje imprezy ani jednej osobie, bo hej, to polskie wesele!
11. UWAGA, PRZEMOC SEKSUALNA LEVEL HARD, JEŻELI KTOŚ NIE CHCE, NIECH NIE CZYTA DALEJ. Zemsta polegająca na tym, że człowiek zostaje zgwałcony analnie w chlewni. Do penetracji oprawcy wykorzystują knura, któremu podsypali świńskiej viagry. Gratka dla tych, którym już spowszedniały gwałty na Agacie Kuleszy czy Kindze Preis w poprzednich obrazach twórcy.
12. Metakomentarz do filmu, czyli Andrzej Chyra recytujący Norwida. Chyra zakreśla relację Smarzowski-Polska-krytycy Smarzowskiego tymi oto słowami wieszcza: "Czy ten ptak kala gniazdo, co je kala / Czy ten, co mówić o tem nie pozwala?".
To ważne pytanie, tak jak ważne są tematy poruszane w "Weselu" - nierozliczone zbrodnie, pełzające w języku uprzedzenia, powracająca wrogość wobec Innego, przerażająca łatwość, z jaką ofiara staje się katem, a brak sympatii do sąsiada przeradza się w krwawą przemoc.
I cztery godziny po seansie nadal pytam sama siebie, czy na pewno niemożliwe jest, by o nich mówić bez wątku gwałtu z użyciem świni.
To jest ASZdziennik, ale nic nie zostało zmyślone.