Fot. Unsplash, Pixabay
Reklama.
Sojowe latte z okazji swojego święta zostanie wychylone przez Adriana Zandberga, który zapłaci za nie 17 złotych na Placu Zbawiciela. To uroczysty wyjątek od reguły - zazwyczaj pije je tam bowiem nieistniejący, fantomowy lewak przywołany na potrzeby dyskusji.
Medialny sukces napoju był możliwy dzięki detronizacji kawioru i szampana, które przez lata zamykały dziób socjalistom, gdy tylko jakiś konserwatywny autor wytknął im ich konsumpcję w "Kuryerze Wieczornym". To dlatego, że wszystko się pauperyzuje, również lewica.
Pozycja sojowego latte wydawała się przez chwilę być zagrożona popularnością kaw takich jak drip, aeropress czy flat white z jednej strony i mleka migdałowego, owsianego czy ryżowego z drugiej. Żadne z powyższych nie jest jednak używane jako argument w jakichkolwiek sporach, bo to śmieszne, żeby próbować dyskredytować oponenta wymienianiem jakichś niezwiązanych z niczym napojów. No chyba, że chodzi o sojowe latte.
Warto również zaznaczyć, że sojowe latte to niejedyny przedstawiciel spożywki, którego wspomnienie w dyskusji kończy ją zawsze i wszędzie.
Już niebawem podobny jubileusz obejdą paróweczki.
To jest ASZdziennik, ale to mniej więcej prawda.