Polscy pseudokibice znów wystawili sobie niechlubne świadectwo za granicą. Do ostrej rozróby doszło wczoraj w londyńskiej kawiarni. Po ćwierćfinale Wimbledonu, w którym Hubert Hurkacz pokonał Rogera Federera, brutalnie starli się ultrasi z Polski i Szwajcarii. Wstyd!
Jak mówi właściciel zdemolowanej kawiarni, po zadymie z lokalu nie został kamień na kamieniu.
- Obtłuczony spodek, okruchy po herbatnikach - wylicza pechowy przedsiębiorca.
Napięcia między pseeudokibicami dało się wyczuć już w czasie meczu, kiedy ultrasi obu drużyn kilkukrotnie wydali z siebie niesportowe okrzyki. Wciąż nie wiadomo, czy ich późniejsze spotkanie w kawiarni było przypadkowe. Policja podejrzewa, że doszło do typowej ustawki.
Jak mówi nam oficer prowadzący śledztwo w sprawie, z monitoringu wynika, że starcie rozpoczął szwajcarski prowodyr. Zmierzył on grupę polskich kibiców spojrzeniem, które można było odczytać jako nieprzyjazne. To wystarczyło, by podpalić ultrasów znad Wisły, którzy nie posłali mu uśmiechu, a jeden z nich wymamrotał kilka grubszych słów pod adresem Federera.
- Powiedział "słabo poszło temu Rogerowi" - relacjonuje świadek, który podczas zamieszek siedział przy stoliku obok. Jak dodaje, w czasie rozróby w ruch poszły także ostre narzędzia.
- Jeden ze Szwajcarów tak mocno uderzył widelcem w muffina, że aż usłyszałem stuknięcie o talerz - opowiada z trwogą. W odpowiedzi herszt polskich kiboli, mieszając cukier w herbacie, pohałasował łyżeczką.
Do bezpośredniego starcia doszło, gdy jeden z Polaków, przeciskając się obok szwajcarskiego stolika, nie powiedział przepraszająco "excuse me", ponieważ było wystarczająco dużo miejsca.
Londyńska policja już oddelegowała do zbadania sprawy - a także zapewnienia, że podobne zadymy nie powtórzą się w czasie kolejnych turniejowych meczy - ok. 200 funkcjonariuszy.
Wszystkich przekierowano z ochrony Wembley.
To jest ASZdziennik. Wszystkie cytaty i wydarzenia zostały zmyślone, ale Hubert Hurkacz naprawdę wygrał z Federerem na Wimbledonie.