
Reklama.
Ale żeby poziom stresu wrócił do poziomu sprzed urlopu, wystarczyło jedyne dwanaście minut w biurze.
- Mimo, że ustawiłem stopkę o urlopie, zostałem załączony w niemal dwustu mailach, na projekcie, który przekazałem przed wyjazdem wybuchł pożar, a szef zdążył mnie wku*wić jeszcze zanim usiadłem do biurka - opowiada mężczyzna.
Dariusz pobił w ten sposób swój własny rekord z 2018 roku. Wrócił wtedy z zimowego wyjazdu w Tatry Zachodnie. Przyszedł do pracy o 9:00, a załamania nerwowego dostał o 9:26.
- Dariusz jest oczywiście wyjątkowy, ale ten rekord to zasługa całego zespołu - komentuje jego przełożony Michał. - Staramy się tworzyć w biurze silną presję i toksyczne środowisko rywalizacji, żeby każdy pracownik dawał z siebie wszystko i przekraczał swoje granice.
Zarząd, menedżment i wszyscy współpracownicy Dariusza pokładają w nim ogromne nadzieje i są pewni, że po kolejnym urlopie będzie w stanie wejść na poziom napięcia zagrażającego zdrowiu psychicznemu w niecałe dziesięć minut.
To jest ASZdziennik. Wszystkie cytaty i wydarzenia zostały zmyślone.