Reklama.
To znaczy napisała, że UJ zamienia się w agencję towarzyską, na którą to mądrą opinię odpisał jej w eleganckim liście rektor uniwersytetu, prof. Jacek Popiel - tłumacząc, że zadaniem uniwersytetu jest wspieranie studentów, a agresywne, dyskryminujące wypowiedzi mają moc i można je lepiej przemyśleć czy coś.
Zawiły konflikt, w którym doprawdy nie wiadomo, kto ma rację i kogo poprzeć, rozstrzygnął na szczęście mądry minister Czarnek, rycersko stając jednocześnie w obronie kobiety.
"Działania władz uczelni uważam za prowokację" - oświadczył Czarnek, jednocześnie informując, że żąda pilnego wyjaśnienia, jakim prawem uczelnia prosi studentów o określenie swojej płci i pozwala im zaznaczyć opcje inne niż kobieta i mężczyzna. BO PRZECIEŻ ZGODNIE ZE STANEM NAUKI - TYM W GŁOWIE CZARNKA - TAKICH NIE MA.
Minister przypomniał także, że uczelnie mają obowiązek działać "na podstawie i w granicach polskiego prawa". Jest to chytry wybieg retoryczny na poziomie podstawówki, ponieważ jako żywo żadna ustawa nie zabrania nikomu informować, że jest się osobą niebinarną lub transpłciową. Tak sformułowany tweet sugeruje jednak, że UJ dokonał jakiegoś strasznego naruszenia. Wow, sprytnie, gratulacje, panie Przemku.
Wciąż nie wiemy, kto po kuratorce oświaty oraz ministrze edukacji zaangażuje się w wewnętrzną ankietę UJ na temat traktowania studentów.
Bo premier Morawiecki wciąż milczy.
To jest ASZdziennik, ale ani ankieta UJ, ani tweety MEN nie zostały zmyślone.