Fot. Instagram/Ewa Farna
Reklama.
Tak mógłby wyglądać ten tekst, dzięki czemu byłaby niezła inba i dużo odsłon - ale będzie wyglądał kompletnie inaczej. Bo Farna w swoim wpisie dodała też, że absolutnie podpisuje się pod tym, by kobiety były traktowane na równi z mężczyznami, sama nigdy nie czuła się gorsza od facetów (ale wie, że nie wszystkie mamy takie szczęście), a prawa kobiet są dla niej ważne.
Krótko potem jej post zaczęły komentować instagramerki-feministki, aktywistki i edukatorki - a także zwykłe dziewczyny bez dziesiątek tysięcy obserwujących. I to jest ten moment, kiedy powinna się rozpętać gównoburza.
logo
logo
logo
Ale jakoś się nie rozpętała, bo komentatorki pisały z sensem i bez ataków, a Farna odniosła się do ich uwag, pisząc, że szykuje się duża dyskusja i faktycznie warto mówić o tym, czym jest feminizm, jaki ma wizerunek i czemu niektórzy (w tym nawet ona) mylą go z wykluczaniem facetów. "Piszcie, chętnie się dokształcę czy pomogę z rozwianiem złych stereotypów" - dodała.
Tym sposobem news pt. "FARNA KRYTYKUJE FEMINIZM!!!1" przeszedł koło nosa ok. 148 polskim portalom. Zabrakło też wielkiej akcji wstawiania na swoje social media gniewnych postów o tym, jak to jesteśmy stuprocentowymi feministkami wbrew jakiejś tam piosenkarce.
A Ewa Farna w sumie zrobiła mnóstwo dobrego dla feminizmu.
Bo oprócz przyznania, że można nie wiedzieć wszystkiego najlepiej i zmienić zdanie, jak ktoś opowie ci więcej, zrobiła jeszcze lajwa dokształcającego z aktywistką Martyną Kaczmarek.
"Każdy niech zbuduje swoje zdanie, ja dziękuję za kultywowaną dyskusje i zachęcenie do tematu miłością, a nie nienawiścią" - napisała Farna.
I jest to prawdopodobnie nasz najmniej porywający news w tym roku, bo wszystko skończyło się na międzykobiecej przyjaźni, zrozumieniu, rozmowie i współpracy.
JEZU ALE NUDY.
To jest ASZdziennik, ale to wszystko prawda.