
Reklama.
- Nie rozumiem ludzi, którzy mówią, że przearanżowanie balkonu to taki problem - mówi pewnie 28-latka, której proces ten zajął trzy minut łącznie z czekaniem na windę.
Po metamorfozie 4 metry kwadratowe za barierką dają miłe wrażenie przestronności i oddechu w minimalistycznym, japońskim stylu.
- Oto moje małe zen - opisuje Ania uzyskaną nową przestrzeń, w której da się ustawić aż dwa krzesła i składany taboret. - Tu planuję przyjmować wieczorami przyjaciół, pić piwko i palić petki. No chyba że będą żreć komary, to wtedy usiądziemy normalnie w kuchni jak zawsze.
Jak przyznaje 28-latka, w początkowej fazie letniej metamorfozy planowała jeszcze zainwestować w nowe elementy wystroju balkonu. Teraz widzi jednak, że bez choinki jej przestrzeń odmieniła się na tyle, że to już kompetnie niepotrzebne.
W dużo gorszej sytuacji niż przezorna Ania znajdują się osoby, które lekkomyślnie wyrzuciły swoje choinki już w lutym.
Bo teraz, żeby mieć jakiekolwiek poczucie odmiany, muszą kupić na swój balkon składane leżaki, jukkę, pelargonie, lampiony, cottonballsy i taki szezlong za 600 złotych.
To jest ASZdziennik. Wszystkie cytaty i wydarzenia zostały zmyślone.