Subtelną różnicę między głosowaniem w Sejmie a toksyczną gównoburzą na politycznym Twitterze zauważył Franek Sterczewski, poseł KO. Sterczewski wyjaśnił swój głos w sprawie Funduszu Odbudowy tak, jakby był posłem na Sejm, a nie tak, jakby brał udział w sporze między Romanem Giertychem a Beatą Mazurek.
Reklama.
- Po pierwsze jestem zniesmaczony debatą, która przelała się przez internety w ostatnim czasie. Obie strony sporu na opozycji łączy jedno: naiwność - napisał Franek Sterczewski, a mógł dołączyć do obrażania Lewicy albo PiS-u. - Czy Komitet Monitorujący Lewicy faktycznie będzie miał kontrolę nad KPO? No nie. Czy gdyby PiS przegrał głosowanie nad ratyfikacją FO/KPO to czy rząd by upadł? No nie - dodał cwaniak, który najwyraźniej boi się użyć porządnego wulgaryzmu w wypowiedzi.
I miał czelność merytorycznie wyjaśnić, dlaczego głosował za przystąpieniem Polski do Europejskiego Funduszu Odbudowy.
- W związku z powyższym, mimo że KPO nie jest idealny, mimo wątpliwości, oddałem głos za. Nie głosuję z interesem partyjnym, lecz państwowym i europejskim. Gdybyśmy dzisiaj decydowali nad przystąpieniem do UE, a rząd mielibyśmy taki a nie inny, to również głosowałbym za - podsumował.
Sprawę zgłaszamy do Komisji Etyki Poselskiej. Liczymy, że za karę będzie musiał napisać 100 wściekłych postów na Twitterze, w których poszeruje Sok z Buraka i obrazi co najmniej połowę Polaków.
To jest ASZdziennik, ale poseł Franek Sterczewski nie jest zmyślony.